„Proces adaptacji dobiegł końca, jestem już wewnątrz tego motocykla.” – tak powiedział Marc Marquez w czwartek, przed Grand Prix Hiszpanii. Swoje słowa potwierdził w następnych czterech wyścigach, trzy razy zdobywając drugie miejsce, a raz wywracając się na prowadzeniu, wciąż dojeżdżając do mety na 6. miejscu. Na Le Mans jego sytuacja po kwalifikacjach wyglądała nie najlepiej, bowiem 8-krotny mistrz świata przygotowywał się do startu z 13. pola, i wydawało się, że przed nim jak na razie najgorsza runda na Ducati. Wręcz przeciwnie, #93 przejechał dwa całkiem różne wyścigi, oba zakończył tylko za Martinem, co jest jak na razie jego najlepszym wynikiem w zespole Gresini.
„Dzisiaj się tego nie spodziewałem. Wczoraj miałem niesamowity start, a dzisiaj… gotowaliśmy to podium powoli, krok po kroku, wyprzedzaliśmy zawodników. Byłem spokojny, wiedziałem, że wyścig jest bardzo długi. W mojej głowie, celem była czołowa piątka, ale potem zauważyłem, że mam tempo. Prawdą jest, że straciłem trochę czasu w dziwnej walce z Di Giannantonio, w środkowej części wyścigu. W tamtym momencie powiedziałem: „okej, trzecie miejsce jest okej.” Ale widziałem, że mam tempo, więc zacząłem atakować, oni [Martin z Bagnaią] stracili trochę czasu. Kiedy już do nich dojechałem, spodziewałem się ataku Pecco na Martina, nie stało się tak, więc ja zaatakowałem Pecco.”
„Zapomniałem później [o walce z Diggią], naciskałem, naciskałem i jechaliśmy naprawdę świetnym tempem. To prawda, że bez tej walki miałbym większe szanse, bo przejechałbym więcej okrążeń za nimi, ale… to drugie miejsce dzisiaj, jest więcej niż dobre.”
„Dzisiaj nie byłem przekonany, bo kiedy już do nich [Martina i Pecco] dojechałem, byłem wykończony. Naciskałem cały wyścig, nie miałem czasu na odpoczynek. Dojechałem do nich, i próbowałem zaatakować, ale stwierdziłem… nie czułem się w tym momencie zbyt dobrze na motocyklu. Widziałem też, że Pecco nieźle przyspiesza, więc ciężko było znaleźć miejsce do ataku, także dlatego, że dobrze bronił się w trzecim zakręcie. Ale na tym ostatnim okrążeniu, powiedziałem, że będę tam, za nimi, i zobaczymy czy coś się stanie. Widziałem, że Pecco nie atakuje Martina, dobrze też wyszedłem z 8. zakrętu, i w dziewiątym zakręcie mówię „próbuj, próbuj”, i udało mi się dobrze zatrzymać motocykl.”
„To jest coś niesamowitego, naprawdę czerpię radość ze ścigania, widzicie przecież moją twarz. Widzicie co się dzieje u nas w boksie, atmosferę. Startowaliśmy z 13. pola, ale nie było paniki. Wiemy, że żeby walczyć o mistrzostwo, musisz być na poziomie Martina lub Pecco, którzy są w każdym treningu, na czołowych miejscach. Na przykład w ten weekend, nauczyliśmy się czegoś w piątek po południu, kiedy poszliśmy w złym kierunku, więc nauczyliśmy się czegoś na przyszłość. Musimy rozumieć, że wciąż brakuje nam czegoś, by walczyć o mistrzostwo, ale jestem naprawdę szczęśliwy, że mogę walczyć z najlepszymi dwoma zawodnikami Ducati.”
Źródło: motogp.com
Walczyć z powodzeniem z najlepszymi zawodnikami zeszłego sezonu, mając bardziej zjechane opony (przebijanie się z 13 pola) i słabszą wersję ich motocykla (czyli bez żadnych przewaga jakimikolwiek aspekcie, w końcu lepiej wyprzedza się motocykl innej firmy)… Nieźle.
Facet, który niedawno jeszcze nie był pewien czy w ogóle będzie mógł jeździć , który mógłby do końca życia leżeć na plaży i nic nie robić . Ale MM ma pasję od zawsze. – moto. I za to należy go cenić ( i oczywiście za gigantyczny talent ) , za to że zmądrzał, wydoroślał, podjął słuszne decyzje , a mimo to nie stracił dawnej ikry. Można Go lubić lub nie , ale bez Marca MotoGP to jak …….wino bezalkoholowe ;))))) No i zapewne Fajna Dziewczyna też ma znaczenie ;)))
Czyli podsumowując; nie ma, nie było i NIGDY nie będzie większego mistrza w moto gp niż Marc.