Mika Kallio, który w GP Aragonii po raz trzeci w tym sezonie wystartował z dziką kartą, nie oczekuje, że jeszcze wyjedzie na tor podczas weekendu wyścigowego. Fin otrzymał trzecią szansę w nagrodę za swoją postawę w poprzednich rundach, kiedy przyćmiewał etatowych zawodników KTM – Pola Espargaro, a zwłaszcza Bradley’a Smitha, który kompletnie nie potrafi się odnaleźć w tym sezonie.
Kallio w Aragonii błysnął w kwalifikacjach, dostając się automatycznie do Q2, dzięki piątemu czasowi treningów. W kwalifikacjach jednak zaliczył upadek, przez co na starcie stał dopiero na 12. polu. Potem jednak jechał świetnie, był nawet na ósmej pozycji, ale ostatecznie dojechał do mety jako 11. Zaledwie jedno miejsce wyżej finiszował Pol Espargaro. Smith był dopiero 19.
Sukcesu nie tłumaczy nawet to, że Kallio dysponował w tym wyścigu nowym silnikiem. Nic więc dziwnego, że wielu widziałoby w zawodniku z numerem #36 naturalnego następcę Smitha, mimo że Brytyjczyk ma ważny kontrakt. „W tamtym i tym roku wiele razy mówiłem, że zdecydowanie chciałbym wrócić jako zawodnik wyścigowy. Taki mam cel.” – mówi sam Kallio. Fin jednocześnie uważa, że wyczerpał już tegoroczny limit dzikich kart, jakie może dać mu KTM.
„Trzeba by zapytać wielkich szefów, jakie jest ich zdanie, czy myślą o kolejnych dzikich kartach. Na ten moment o niczym nie rozmawialiśmy. Zwłaszcza, że mieliśmy dwa planowe wyścigi – Niemcy i Austrię, i to po nich mówiliśmy: „w porządku, zobaczmy, czy możemy wystartować jeszcze tutaj”. No i zrobiliśmy to. Uważam, że to był ostatni raz. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie możemy zrobić więcej.” – dodał.
Jeśli doszukiwać się jeszcze wyścigu w tym roku, gdzie Kallio mógłby pojechać, zdecydowanie byłoby to kończące sezon GP Walencji. Przypomnijmy, że to właśnie tam w zeszłym roku zespół KTM zanotował swój debiut.
Źródło: motorsport.com
100% w ankiecie że zasłużył :)
W świecie kupczenia miejscami w stawce i wspomagania niektórych angaży przez organizatora to wszystko jest możliwe. Kallio zrobił wszystko co było możliwe żeby udowodnić że jest o klasę lepszy od Smitha, jeżeli będzie się niedelikatnym to śmiało można powiedzieć że go ośmieszył. Ale żeby zachować rozsądek to trzeba też przyznać że Kallio to raczej nie jest zawodnik na miarę walki o podium, taki pokroju Lorenzo, Pedrosy, Dovizioso, Zarco – a wydaje się że RB KTM mierzy już znacznie wyżej niż tylko w kolejne mozolne sezony budowania motocykla.
Jest jeszcze jeden aspekt. Kallio może testować do woli. Smitha to raczej nie uratuje ale o ile Espargaro byłby lepszy przy nielimitowanych treningach.. jeszcze przy tak dynamicznie zmieniającej się maszynie.
Heh, no to się zdziwił pewnie, że pojedzie jeszcze raz:)