Podczas całego sezonu Motocyklowych Mistrzostw Świata niezbyt często mają miejsce dyskwalifikacje i czarne flagi. Kiedy jednak już się pojawią zazwyczaj są tematem wielu dyskusji, a sam powód kary potrafi być bardzo ciekawy. Nieraz jest nim błąd w interpretacji przepisów, innym razem świadoma próba ich obejścia, a czasem także niesportowe zachowanie.
W tym artykule przypomnę najciekawsze przypadki z ostatnich lat, które kończyły się czarną flagą i/lub dyskwalifikacją.
Pomyłka w obliczeniach – Marc Marquez i Bryan Starring GP Australii 2013
Podczas Australijskiej rundy w 2013 roku ogromne problemy miał dostawca opon czyli firma Bridgestone. Na torze Phillip Island została położona nowa nawierzchnia, a zawodnicy nie odbyli na niej wcześniej żadnych testów. Oznaczało to, że Bridgestone opierał się jedynie na danych z kategorii Superbike. To jednak było za mało, a dodatkowo warunki były znacznie inne niż podczas poprzednich edycji GP Australii, ponieważ było dużo cieplej niż się spodziewano. Ogumienie przygotowane przez firmę Bridgestone było za miękkie i zwyczajnie się rozpadało po kilkunastu okrążeniach. Dyrekcja zawodów postanowiła skrócić wyścig z 27 do 19 okrążeń oraz zarządziła zmianę motocykla na drugi, wyposażony w nowe opony na 9-tym lub 10-tym okrążeniu.
Wszyscy stosowali się do wyznaczonej zmiany i zjechali po motocykle na 9-tym i 10-tym kółku z dwoma wyjątkami. Ówczesny lider tabeli Marc Marquez dostał błędną informację od zespołu na temat zjazdu do boksu i uczynił to okrążenie za późno, błąd w tej kwestii popełnił także Bryan Starring. Rezultatem tego błędu była dyskwalifikacja tych zawodników, jednak Marqueza bolała ona podwójnie. Po pierwsze ponieważ już po tej rundzie mógł zostać mistrzem świata, albo przynajmniej zapewnić sobie bezpieczną przewagę na dwa wyścig przed końcem. Po drugie pod jego nieobecność triumfował jego główny rywal Jorge Lorenzo, który znacznie zmniejszył stratę do Marqueza.
Alex Rins i próba zebrania doświadczenia – GP San Marino 2015
Do ciekawej sytuacji doszło także w 2015 roku podczas Grand Prix San Marino w klasie Moto2. Alex Rins był jednym z faworytów do walki o zwycięstwo, ale wywrócił wywrócił się i zabrał ze sobą Dominiqua Aegertera. Jego motocykl nie był mocno uszkodzony, a incydent miał być analizowany po wyścigu, więc Rins postanowił kontynuować. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że Hiszpan świadomy tego, że nie zdobędzie punktów dał się zdublować sześciu zawodnikom, a potem próbował nawiązać z nimi walkę.
Ciężko zrozumieć zachowanie Rinsa, najprawdopodobniej chciał nabrać doświadczenia w walce z czołówką korzystając z tego, że może jeszcze jechać w wyścigu. Trzeba przyznać, że “symulacja” pogoni za pierwszym Zarco szła mu całkiem nieźle, wyprzedził Simona, Folgera i Corsiego i udał się w pogoni za trzecim Tito Rabatem. Jednak dyrekcja wyścigu uznała to zachowanie za niestosowne i kazała mu oddać dwie pozycje. Rins nie wykonał tej kary i niedługo później obejrzał czarną flagę ze swoim numerem.
Jack Miller i testy nowej szykany – GP Katalonii 2017
W 2017 roku podczas Grand Prix Katalonii dyrekcja postanowiła wprowadzić nową szykanę w ostatniej sekcji toru, która znajdowała się nieco wcześniej niż ta używana w F1 oraz w poprzedniej edycji wyścigu na torze pod Barceloną. Jack Miller, który z powodu bólu ręki nie brał udziału w testach na nowej nitce toru podczas pierwszej sesji treningowej konsekwentnie przejeżdżał przez szykanę F1.
Nie wiadomo czy była to kwestia pomyłek zawodnika, czy chęć porównania tych dwóch konfiguracji, ale te zachowanie było niedozwolone i po kolejnym z takich wybryków Millerowi pokazano czarną flagę. Nie oznaczało to jednak wykluczenia z sesji treningowej, ale jedynie nakaz zjazdu z toru do boksów, gdzie zostało mu wytłumaczone przez zespół oraz dyrekcje wyścigu by już tego nie robił. Co ciekawe od trzeciego treningu MotoGP powróciło na używaną przez Australijczyka szykanę.
Furia Romano Fenatiego – GP San Marino 2018
Romano Fenati od zawsze był znany ze swojej gorącej głowy, już wcześniej potrafił kopnąć innego zawodnika, czy wylecieć z zespołu po kłótni w środku sezonu. Mogło wydawać się, że od czasu przejścia do kategorii Moto2 Romano jest już spokojniejszym zawodnikiem. Jednak podczas swojej domowej rundy w sezonie 2018 przeszedł samego siebie. W tamtym wyścigu Fenati walczył o niepunktowaną pozycję ze Stefano Manzim, który miał być jego team partnerem w przyszłym roku. W jednym z zakrętów Manzi niemal nie doprowadził do wywrotki Fenatiego, co rozwścieczyło Romano.
Główny bohater tej historii dogonił Manziego i wcisnął w jego motocyklu przedni hamulec przy prędkości około 200 km/h! Efekt był natychmiastowy. Fenati szybko obejrzał czarną flagę ze swoim numerem, oraz miał być wykluczony z dwóch następnych wyścigów. Jednak już niedługo potem stracił miejsce w zespole zarówno do końca obecnego jak i na przyszły sezon. Nie był to koniec kar bo niecałe dwa tygodnie po wyścigu została mu odebrana licencja zawodnika do końca 2018 roku.
Suzuki i nowy silnik – GP Japonii 2019
Zespoły, które dopiero dążą do tego by być w czołówce nie mają zamrożonego rozwoju jednostek napędowych, w tej chwili do tego grona zaliczają się Aprilia i KTM. Do niedawna zamrożonego rozwoju silnika nie miało także Suzuki, ale dzięki dobrym wynikom w 2018 roku stracili te przywileje od sezonu 2019. Oznaczało to dla nich, że nie mogli dokonywać żadnych zmian w jednostkach napędowych przez cały rok i mieli ich jedynie 7 sztuk na zawodnika. Co jednak najbardziej dotkliwe nie mogli rozwijać swojego silnika w trakcie sezonu jak czynili to wcześniej.
W celu testowania nowej jednostki Japończycy wykorzystali Sylvaina Guintolego, który niezgodnie z przepisami przejeździł FP1 i FP2 podczas rundy w Motegi z silnikiem na sezon 2020. Co prawda zostali przyłapani po pierwszym dniu, ale przy tym co udało im się zyskać ta kara nie była w ogóle bolesna. Jedyną konsekwencją tego posunięcia była dyskwalifikacja Guintolego z pierwszych dwóch sesji treningowych, ale nie z całej rundy. Wyszło na to, że skreślenie go z listy wyników FP1 i FP2 było dla Suzuki niczym, w porównaniu do zdobytych przez ten czas danych. Pytanie tylko ile razy wcześniej fabryki dokonywały podobnego oszustwa, wszak informacji na temat kontroli technicznej silników jest bardzo mało.
fot tytułowa: RedBull
hej, podniosę trudny temat, może ktoś poświęci kilka słów :( wypadek Krystiana Rempały RIP z 2016 r, wiele mówiło się, że Krystian zmarł z powodu niezapiętego kasku, który po zderzeniu z Kacprem spadł z jego głowy :( po raz kolejny oglądałem wypadek # 58 z SIC z tam też jego kask spadł z głowy, myślicie, że w przypadku Marco też był niezapięty ???
Nie – wiązanie kasku u Simoncelliego zostało zerwane prawdopodobnie po kontakcie z Rossim. Potem jak pamiętam zmieniano coś w konstrukcji tych kasków, żeby to się nie powtórzyło.
widzę, że tematem tym portalu nie zawojowałem :):):) wielkie dzięki za istotną informację, o której nie wiedziałem :) w wypadku Krystiana wiązanie kasku nie było uszkodzone i na tym śledczy oparli teorię, że był nie zapięty, choć ojciec udowadniał, że zapięty kask też można zdjąć z głowy, bardzo przykra i kontrowersyjna sprawa, uwzględniając postawę rodziny Rempałów wobec Woryny :( jeszcze raz dzięki za info i jak widać, kończymy temat :)
Nie spodziewaj się wielu odpowiedzi na taki temat, bo poza oficjalnymi komunikatami i wnioskami różnych komisji, mało jest rzetelnych i niezależnych materiałów.
Można prezentować filmiki wideo w 360p i szukać sensacji, ale z oczywistych względów mało kto da się przekonać.
Podobnie było w przypadku Katoh. Oficjalnie był to błąd kierowcy i żaden dziennikarz o zdrowych zmysłach nie będzie drążył czy może jednak był to problem z motocyklem, bo nikt nie chce podskoczyć Hondzie.
Podobnie było też w przypadku awantury w VDS w MotoGp.
Dorna od razu postawiła na jedną ze stron, dając do zrozumienia że to koniec tematu i „informując”, że akredytacje na wyścigi dla prasy, nie są dawane na wieczność.
Van der Straten groził pozwami i część dziennikarzy jasno powiedziała, że nie będą się wypowiadać, bo nie stać ich na adwokatów.
Tak to już jest.
@pebe Ja tylko napisałem, że w przypadku SIC-a sytuacja była dość oczywista – kask pękł, po czym spadł, i jak mi się wydaje, bardzo dobrze zbadana. Z tego co zrozumiałem to nie pytałeś o przypadek Rempały, tylko przytoczyłeś jako zdarzenie z podobnie tragicznym końcem. Sprawa Simoncelliego jest zamknięta i nie kojarzę, by ktoś kwestionował to, w jaki sposób doszło do obrażeń głowy. Kontrowersje dotyczyły próby obwiniania o to Rossiego, ale tę kwestię przemilczę, bo szkoda czasu. A co do Rempały, nie bądź zdziwiony, że na portalu o MotoGP nie ma specjalnie dużego zainteresowania tematyką żużlową :)
wszystko ok, dzięki za podjęcie tematu i cenne informacje :)