Tetsuta Nagashima niespodziewanie wygrał pierwszy w karierze wyścig – Japończyk triumfował w klasie Moto2 na torze Losail. Dokonał tego 10 lat po zwycięstwie swojego rodaka i przyjaciela, Shoyi Tomizawy, który w 2010 roku zginął tragicznie w Misano.
Po wyścigu Nagashima nie mógł nie odnieść się do tego, co w Katarze wydarzyło się dekadę wcześniej. Zwycięstwo zadedykował właśnie Tomizawie.
Nagashima dość niespodziewanie w tym roku trafił do czołowej w Moto2 ekipy Akiego Ajo. Miał już umowę w zespole SAG, jednak zrobił się wakat po tym, jak KTM zwerbował do MotoGP Ikera Lecuonę. Wolne miejsce dostał właśnie Japończyk.
„Dwa ostatnie okrążenia były naprawdę długie. W ogóle nie czułem się jakbym już wygrał. Myślałem: „czy to już wreszcie koniec?” Byłem naprawdę zdenerwowany. Na ostatnim okrążeniu, między zakrętami #12 i #14, gdzie są trzy kolejne łuki w prawo, zastanawiałem się, czy Shoya czuł to samo co ja, gdy wygrywał, jakie miał myśli na ostatnim okrążeniu? Po tym aż do końca byłem już zaskakująco spokojny.” – powiedział Japończyk.
„W drugiej połowie wyścigu, kiedy wspiąłem się na czwarte czy piąte miejsce, utknąłem w zakręcie #1, spadłem na szóste miejsce. W tym momencie zacząłem jechać z poczuciem: „wszyscy, z drogi!” Moje tempo wyścigu było stabilne i byłem pewny, że mogę jechać szybciej. Chciałem się jakoś przebić do przodu.” – skomentował.
„Chwilę później prawie się przewróciłem w zakręcie #10, kiedy straciłem przyczepność przodu. Byłem niecierpliwy, ale potem nagle wróciłem na czwarte miejsce i pomyślałem, że może jednak dam radę to zrobić.” – dodał Nagashima.
Źródło: motorsport.com
Romantyk się znalazł…..raz na dziesieć lat któryś wygra i wielkie przemyślenia
Jezu kto to pisał… Nie dodał Tomizawa tylko Nagashima.
„Moje wyścigu było stabilne”
Google translator, bo pewnie na szybko albo na rozkojarzeniu i niektóre babole umykają