Świetny występ Kuby Przygońskiego na trzecim etapie rajdu Dakar – kierowca ORLEN Team ponownie zajął miejsce na „pudle”. Maciek Giemza i Adam Tomiczek zaliczają mniej udany występ i docierają do mety w piątej i szóstej dziesiątce.
Trzeci etap 41. rajdu Dakar upłynął pod znakiem poważnych problemów faworytów – te szczęśliwie ominęły Kubę Przygońskiego. Choć załoga ORLEN Team w Mini John Cooper Works Rally ponownie zaliczyła przebitą oponę, nie przeszkodziło tow świetnym występie. Polak i jego pilot Tom Colsoul zameldowali się na mecie z trzecim czasem. Lepiej tego dnia spisali się jedynie Stephane Peterhansel (75. wygrany odcinek w historii Dakaru) i Nasser Al-Attiyah, który objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej.
– Mamy za sobą bardzo udany odcinek, mieliśmy świetne tempo, praktycznie od samego początku goniliśmy rywali. Udało nam się wyprzedzić Martina Prokopa, Cyrila Despres, z kolei problemy mieli Carlos Sainz i Harry Hunt. Etap był trudny, w pierwszej części po miękkich wydmach, potem po kamieniach, gdzie musieliśmy wymieniać koło. Ważne, że odcinek przejechaliśmy bezbłędnie nawigacyjnie i wciąż jesteśmy w grze – mówi Kuba Przygoński, zawodnik ORLEN Team.
Polak zajmuje obecnie 5. miejsce w „generalce” i do prowadzącego Katarczyka traci blisko 14 minut. Na drugie miejsce wskoczył Yazeed Al-Rahji, trzeci jest Peterhansel. Carlos Sainz uszkodził samochód już na 38. kilometrze i dotarł do mety ze stratą ponad 4 godzin – podobnie jak liderujący po drugim odcinku Ginel de Villers (spadek na 39. pozycję).
Powodów do zadowolenia nie mogą mieć za to motocykliści ORLEN Team. Adam Tomiczek i Maciek Giemza mieli spore problemy nawigacyjne i zameldowali się na mecie w Arequipie odpowiednio na 43. i 61. miejscu.
– Etap okazał się bardzo wymagający, cały czas jechałem w kurzu na przemian z mgłą, często na pamięć. Przez około 175 kilometrów wszystko szło dobrze, po czym zgubiłem trasę i straciłem dużo czasu na szukanie. Gdyby nie to, byłoby dużo lepiej, bo jechałem dobrym tempem i nie miałem problemów z motocyklem. Teraz przed nami pierwsza część maratonu i 405 kilometrów odcinka specjalnego. Nawigacyjnie na pewno będzie równie trudno – mówi Adam Tomiczek z ORLEN Team.
Słabszy wynik motocyklistów nie uszedł uwadze sztabu szkoleniowego załogi. Jednak mimo niższych pozycji na mecie i spadku w „generalce” Jacek Czachor ma nadzieję na dobry wyników Polaków na koniec Dakaru.
– Ten etap nie poszedł dobrze, chłopaki mieli dość czasochłonne pomyłki nawigacyjne. Wiedzą, jakie błędy popełnili – podobne zresztą przydarzyły się wielu innym zawodnikom. Adam i Maciek będą starali się wyciągną z tego naukę i jechać dalej najlepiej jak potrafią. Przed nami jeszcze długa droga do mety i w mojej ocenie szansa na pierwszą dwudziestkę wciąż istnieje – mówi Jacek Czachor, legenda Dakaru i członek sztabu szkoleniowego ORLEN Team.
Środowy etap wygrał Francuz Xavier de Soultrait, za którym finiszowali lider i wicelider klasyfikacji generalnej: Chilijczyk Pablo Quintanilla i Argentyńczyk Kevin Benavides. Podium „generalki’ uzupełnia Sam Sunderland. Adam Tomiczek zajmuje obecnie 30., a Maciek Giemza 39. miejsce.
W czwartek przed uczestnikami rajdu Dakar prawdziwe wyzwanie – zawodnicy ruszają na pierwszą część maratonu, kiedy nie będą mogli skorzystać z pomocy ekipy technicznej na biwaku. Czwarty etap obejmie ponad 400 kilometrów odcinka specjalnego – motocykliści skończą go w Moquegua, a kierowcy w Tacna.
Źródło: ORLEN Team