Francesco Bagnaia (Ducati) po swoim podium w GP Tajlandii był bardzo wdzięczny Jackowi Millerowi, że ten porozmawiał z nim przed wyścigiem i dał kilka cennych rad, dzięki którym Włoch zajął trzecią lokatę, i tylko dwóch punktów brakuje mu do prowadzącego w klasyfikacji Fabio Quartararo. Bagnaia był mocno wystraszony, gdy warunki niedługo przed wyścigiem MotoGP zmieniły się diametralnie.
„Szczerze mówiąc, nie byłem zbyt zadowolony. Rano w rozgrzewce zacząłem z oponami, jakie miałem gotowe na wyścig i wszystko było idealnie, byłem w stanie jechać dobrym tempem. Byłem perfekcyjnie przygotowany. W trakcie wyścigu Moto2 zauważyłem, że zaczyna padać – zdołowało mnie to.” – powiedział Francesco Bagnaia. „Miałem szczęście, że przyszedł do mnie Jack i podzielił się kilkoma radami. Dobrze mieć takiego partnera zespołowego, mam nadzieję, że za rok z Eneą (Bastianinim) też będziemy mogli tak robić. Mniej lub bardziej pozwoliło mi to uwierzyć w swoje umiejętności jazdy na mokrej nawierzchni.”
„Teraz na pewno walka będzie jeszcze bardziej intensywna. W ostatnich trzech wyścigach będę musiał pojechać bardzo inteligentnie i rozważnie, ponieważ nasz potencjał jest ogromny, i nie mogę popełniać już błędów tak jak w Japonii czy przed letnią przerwą. Muszę więc starać się zrozumieć wszystkie możliwe sytuacje. Wiemy już, że w Austrialii będzie bardzo chłodno, więc muszę się do tego przyzwyczaić. Tak czy inaczej, myślę, że możemy być bardzo konkurencyjni.” – dodał zawodnik Ducati.
Źródło: motorsport.com
I dalej nie podziękował Zarco…
Zwróciliście uwagę, że przed wyścigiem, kiedy zawodnicy czekali w boksach, aż się wreszcie zacznie Peco dostał na odwagę jakiś brunatny płyn do wypicia?
Czy to nie było przypadkiem sojowe latte z rumem?
Raczej latte z rumem, ale bez latte. To było zbyt bursztynowe. W każdym razie dobrze, że na torze żadnego ronda nie było i szkoda, że Fabio nie dostał tego samego na odwagę.
Ciekawie by było gdyby Miler wygrał GP Australii a Peco i Fabio się pogubili