Jack Miller nie pozostawił na dyrekcji wyścigu o GP Walencji suchej nitki, krytykując decyzję o wywieszeniu czerwonej flagi dopiero po 14 okrążeniach, gdy już wielu zawodników zaliczyło upadki, w tym on sam. Zawodnik Pramac Ducati przewrócił się i nie mógł przystąpić do restartu.
„To był żart, powinni zatrzymać wyścig o wiele wcześniej. Nie daję sobie wymówki czy coś, ale na przykład Maverick (Vinales) przewrócił się jadąc praktycznie na wprost. To nie jest normalne – taka ilość wody, jaka spadła na tor.” – powiedział Australijczyk, który z nawierzchnią zapoznał się jako jeden z pierwszych.
Miller uważa, że zawodnicy już w piątek wyrażali swoje obawy podczas spotkania komisji bezpieczeństwa, jednak ich prośby zostały zignorowane. Australijczyk uważa, że tor był o wiele bardziej zlany wodą niż choćby w piątek, a czerwona flaga powinna pojawić się już na pierwszych pięciu okrążeniach.
„W piątek mocno naciskaliśmy w komisji bezpieczeństwa, ponieważ już wtedy mieliśmy dwie czerwone flagi. Mówiliśmy: „jeśli będzie źle, dajcie czerwoną flagę”. Moim zdaniem powinni skrócić wyścig do 3/4 dystansu.” – dodał Jack Miller.
Źródło: motorsport.com
Fot. Pramac Ducati
Jak zaczynają tak marudzić i bredzic to zastanawiam się nad sensem wyścigów jako takich :) – bo wydaje mi się że właściwie w tej klasie wyścigowej chodzi o to że zawodnik dobiera najwyższe możliwe parametry jazdy w stosunku do warunków na torze… Trzeba było po prostu jechać ciut wolniej albo innym torem jazdy i tyle.
Dziwne też że było tak strasznie niebezpiecznie od 5-go kółka i nikt aż do 14-tego okrążenia nie podnosił ręki…
Vinales przewrócił się bo próbował podczepić się pod Rossiego, myślał zapewne że skoro Rossi daje radę to on też da. Marquez to samo – jechał bardzo agresywnie i sam sobie pukał w hełm, a nie pomstował na dyrekcję wyścigu… Rossi także wyleciał nie dlatego że wody było za dużo, tylko dlatego że uznał ze stawia wszystko na jedną kartę i że dogoni Doviego – no i to jednak było o wiele za szybko jak na jego motocykl.
Niedługo wyścigi motoGP będą tak samo emocjonujące jak amerykańskie wyścigi dragsterów – tylko piękna pogoda, prosta droga, posprzątana do ostatniego kamyczka, odpalasz silnik i patrzysz czy jesteś szybszy od przeciwnika… Kibice będą mdleli z emocji!
Podpisuje się pod słowami mariusza.
Nie ma zbyt złych warunków, jest tylko żle dobrana szybkość jazdy
Albo Miller przeszedł jakąś metamorfozę, albo zwyczajnie gada jak mu wiatr zawieje. Bo jeszcze niedawno kpił sobie na komisjach bezpieczeństwa i ogólnie sprawiał wrażenie, że nawet na palącym się motocyklu byłby w stanie jechać komfortowo, a tymczasem kolejny raz wspomina o kwestiach bezpieczeństwa. Jego jedyne zwycięstwo w klasie MotoGP miało miejsce na mokrym torze, więc wtedy warunki mu pomogły, a wczoraj stanęły na przeszkodzie. Aż by się chciało zacytować jednego z zawodników ;)
Osobiście po raz kolejny napiszę, że nie znoszę deszczowych wyścigów, motocykla w deszczu i ogólnie deszczu jako takiego :). Niemniej zgadzam się z komentarzami powyżej.
Tez uważam tak samo jak „Mariusz”
Ciekawe czy według Millera bezpieczne było to jak łokciem odpychał Marqueza na starcie
Ja też się zgadzam z Waszymi wpisami.
Cynicznie mogę stwierdzić, że gdyby Miller dojechał w tych warunkach na podium, to pewnie nie komentowałby tak chętnie kwestii bezpieczeństwa.
@ja to nie Miller, tylko Petrucci sprzedał łokcia MM.
Masz racje Przepraszzam za pomyłke
Też nie mogę wyjść z podziwu, że Jack Miller wypowiedział takie słowa :(
Choć w poprzednich przypadkach – jak np. GP Argentyny – w pełni się z nim zgadzam (a przy okazji go trochę ograbiono na starcie), to tutaj zgodziłbym się z fidellem. Gdyby dojechał na podium, pewnie żadne takie słowa by nie padły.
Miller stracił jaja? Kiedyś twierdził, że nie powinni przerywać wyścigów :D
miller pier… glupoty 2/10 wyscigow konczy i zawsze płacze
Punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. Gdyby nie wylądował na glebie przed przerwaniem a prowadzil z 5cio sekundową przewaga to by nazwal zartem przerwanie wyścigu, twierdził by ze warunki byly cudowne i w życiu lepszych nie widział