Home / MotoGP / Podsumowanie sezonu 2010 – San Carlo Honda Gresini

Podsumowanie sezonu 2010 – San Carlo Honda Gresini

W sezonie 2009 zespół San Carlo Honda Gresini reprezentowali Alex de Angelis i Toni Elias. Fausto Gresini nie był jednak w pełni zadowolony z postawy swoich podopiecznych i w sezonie 2010 postawił na dwóch imienników – doświadczonego Marco Melandriego, który w jego zespole jeździł w latach 2005-2007, oraz tegorocznego debiutanta, Marco Simoncelliego.

 

Marco Melandri, po wielu perturbacjach we wcześniejszych sezonach, liczył na ustabilizowanie swojego miejsca w klasie MotoGP. To właśnie z zespołem Fausto Gresiniego osiągał w przeszłości największe sukcesy, w tym tytuł Wicemistrza Świata w sezonie 2005. Powrót do sprawdzonej ekipy miał być dla niego nadzieją na ponowne znalezienie się w czołówce stawki: Mam nadzieję na stabilność, ponieważ przez ostatnie trzy lata za każdym razem zmieniałem zespół. Nie było łatwo wciąż zaczynać od zera i zawierać nowe znajomości. Chciałbym odnaleźć trochę więcej spokoju. Z Fausto miałem zawsze dobre relacje, a zespół był dla mnie bardzo dobry. Potrzebuję konkurencyjnego motocykla i przy wyborze zespołu to było dla mnie większym priorytetem, niż pieniądze. Mam nadzieję, że już nie będę musiał szybko zmieniać zespołu – mówi przed sezonem 2010 Melandri.

 

Bardzo podekscytowany startami w tej najbardziej prestiżowej klasie był Marco Simoncelli. Z nim kibice wyścigów motocyklowych wiązali największe nadzieje spośród debiutantów. Dla Włocha celem było znalezienie się w czołowej piątce na koniec sezonu.

 

Jeszcze w grudniu 2009 Simoncelli miał możliwość testowania swojej nowej Hondy podczas trzydniowych testów w Malezji. Na początku Włoch jednak nie był z nich zadowolony, a przyczyną takiego stanu rzeczy była pogoda i nieodpowiednie przygotowanie toru: To wstyd, że tor nie jest w pełni przygotowany. Możliwe, że wpływ na to mają opady, które miały miejsce w ciągu ostatnich kliku dni, ale również z powodu wyścigu samochodowego, który miał tu wczoraj miejsce. Po trzecim dniu testów zawodnik #58 był w wyraźnie lepszym nastroju:Skończyłem i jestem gotowy! Przejechałem około 900km w trzy dni, to dla mnie najlepszy prezent świąteczny. Jestem zadowolony!”

W lutym 2010 już obaj kierowcy zespołu ponownie znaleźli się w Malezji. Po tych testach w ekipie panowały mieszane uczucia. Rezultaty nie były złe, ale wszyscy spodziewali się lepszych osiągnięć. W dodatku drugiego dnia testów przewrócił się Marco Simoncelli. Na szczęście nie przytrafiła mu się żadna kontuzja.

 

Otwarcie sezonu 2010 zbliżało się ogromnymi krokami, a przed zawodnikami zostały ostatnie testy, na torze Losail w Katarze. Te wypadły bardzo rozczarowująco w wykonaniu obu Marco. Zespół chciał podczas tych dni wyeliminować jak najwięcej problemów, wciąż jednak dochodziły nowe. Obaj kierowcy osiągali bardzo słabe czasy, w dodatku Marco Melandri przewrócił się – nie ucierpiał w wypadku, ale jego Honda została bardzo mocno uszkodzona. Wszyscy w zespole byli bardzo zestresowani i atmosfera była napięta: Pierwszy wyścig przed nami, a obecna sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy jest niepokojąca. Musimy całkowicie zaangażować się w rozwiązanie problemów i wydostać się z tego ciężkiego położenia – mówił Simoncelli. Melandri dodał: Widzę, że inni zawodnicy Hondy mają podobne problemy, musimy zakasać rękawy i wziąć się do pracy, aby odbić się od dna”.

 

Kwalifikacje do Grand Prix Kataru nie były łatwe. Simoncelli przewrócił się w czasie ich trwania, starał się jednak nadgonić stracony czas ze wszystkich sił: Niestety, rozpocząłem sesję upadkiem, co spowodowało, że przez kilka okrążeń musiałem na nowo odbudowywać pewność siebie i ustalić plan działania. Szkoda, pełna sesja była mi potrzebna. Ostatecznie Simoncelli uplasował się na 15 miejscu. Jeszcze gorzej spisał się Meladndri. Włoch zupełnie nie radził sobie ze swoją Hondą i zajął ostatnie miejsce, tak jak we wcześniejszych treningach: Jestem bardzo rozczarowany. Nie mogę się dostosować do nadwozia i silnika, wszystkie starania są daremne” – mówił #33. W wyścigu Simoncelli spisał się całkiem nieźle, jak na wcześniejsze doświadczenia. Zajął 11 pozycję i uznał ją za „przyzwoity debiut”. Melandri ukończył zmagania na 13 lokacie, jednak kilku zawodników nie ukończyło wyścigu, co oznaczało, że był on ostatnim zawodnikiem na mecie: „To bardzo rozczarowujący wyścig. Jeden z najgorszych w mojej karierze. Miałem problemy od samego początku, a po kilku okrążeniach było jeszcze gorzej! Jestem bardzo zdenerwowany – mówił po GP Kataru.

czytaj dalej >>>

 

 

Po tym mało efektownym rozpoczęciu sezonu 2010, zawodnicy zespołu San Carlo Honda Gresini mieli parę dni na to, by odpocząć i zregenerować siły przed kolejnymi zmaganiami, bowiem Grand Prix Japonii zostało przesunięte na koniec sezonu z powodu wybuchu wulkanu, który ograniczył komunikację samolotową. Tym samym na zawodników czekała pierwsza europejska runda, która odbyła się w Hiszpanii, na torze Jerez.

 

To był udany weekend dla zespołu. Wreszcie pojawiło się światełko nadziei dla Melandriego, który zaliczył ogromny postęp w porównaniu do Grand Prix Kataru. W kwalifikacjach wywalczył 10 miejsce. Troszkę słabo spisał się Simoncelli, który zakwalifikował się dopiero na 16 pozycji. Obaj poprawili się jeszcze w czasie wyścigu. Razem walczyli w grupie zawodników mających szansę na siódmą pozycję. Ostatecznie w tej zaciętej rywalizacji, Meladnri wywalczył 8 miejsce, przegrywając o 0,2s z Kallio, a Simoncelli był 11. Uważam, że zrobiliśmy duży krok do przodu, ale dalej musimy ciężko pracować nad poprawą formy” – mówił Melandri. Simoncelli, mimo iż kolejny raz był 11, o wiele bardziej docenia tę pozycję: „To 11 miejsce w porównaniu do Kataru ma zupełnie inny smak, jest o wiele bardziej pozytywne

 

Zanim rozpoczął się weekend Grand Prix Francji, Melandri wraz z zespołem podjął decyzję o zmianę dostawcy zawieszenia. Zrezygnowano z usług firmy Öhlins (a na produkty tego producenta przeszli praktycznie wszyscy zawodnicy Hondy przed sezonem). Zdecydowano, aby zawieszenie dostarczała japońska marka Showy. „Byliśmy otwarci na zmiany. „Pomimo, że na Öhlinsach szło nam nieźle, ostatecznie wybraliśmy Showę. Zrozumieliśmy, jakie mam problemy, a w tym roku nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek złe wyścigi, jeśli w przyszłym roku nadal chcę jeździć tu, gdzie teraz – mówił Melandri.

 

W czasie kwalifikacji do francuskiego wyścigu, obaj zawodnicy spisali się dość średnio. #33 był 11, a #58 dopiero 13. Obaj wierzyli jednak, że w wyścigu spiszą się o wiele lepiej. I mieli rację. Po kilku zmianach w motocyklu, których dokonano w czasie rozgrzewki, w wyścigu Melandri zajął 6 miejsce! „Podczas rozgrzewki zaproponowałem zespołowi kilka zmian i były one dobre. Jestem szczęśliwy, że byłem w stanie utrzymywać tempo chłopaków z czołówki. To był dobry wyścig dla mnie i zespołu, jestem z nas zadowolony” – mówił Melandri. Nieco mniej entuzjazmu miał natomiast Simoncelli. Co prawda 10 miejsce w wyścigu było jego najlepszym osiągnięciem do tej pory, ale mogło być lepiej, bowiem Marco stracił dwa miejsca na dwóch ostatnich okrążeniach: „Jestem trochę rozczarowany, że dałem się wyprzedzić Barberze i Espargaro. Mogłem być ósmy, ale tak się nie stało. Postaram się być lepszym na Mugello”.

Dla obu zawodników był to domowy wyścig. Weekend nie rozpoczął się jednak dla nich zbyt pomyślnie. W kwalifikacjach obaj znowu znaleźli się w drugiej dziesiątce. W wyścigu jednak pokazali pełną klasę. Melandri bardzo długo zajmował 4 pozycję, ostatecznie linię mety przekroczył jako 5, po walce z Randym de Puniet: Wiedziałem, że jestem w lepszej formie i cieszę się, że mogłem się pokazać w wyścigu w takim stylu. Nie sądziłem, że będę walczył ze Stonerem i De Puniet, oni mieli przecież fantastyczne czasy!. Tymczasem prawdziwy hart ducha pokazał Simoncelli. Po uderzeniu w Haydena, Marco wyjechał poza tor. Na szczęście, był w stanie powrócić do rywalizacji, ale na ostatniej lokacie. Simoncelli zacisnął zęby i we wspaniałym stylu dojechał do mety na 9 miejscu: Gdyby nie ten błąd na początku, byłbym w stanie walczyć o czwarte miejsce. Po incydencie z Haydenem udało mi się wrócić na tor. Wziąłem się w garść. Mimo iż moje tempo było wolniejsze, niż wczoraj, inni zawodnicy mieli większe problemy niż ja i dogoniłem ich. Nie poddałem się i na ostatnich okrążeniach zaatakowałem – jestem zachwycony!”

 

Zawodnicy udali się do Wielkiej Brytanii, gdzie odbyła się kolejna runda. W kwalifikacjach obaj zawodnicy zrobili postępy. Melandri rozpoczynał wyścig z 8 pola startowego, natomiast Simoncelli z 9. Liczono na dobry wynik w wyścigu, jednakże niedzielna rywalizacja nie zakończyła się pomyślnie – Melandri świetnie wystartował, jednak już na pierwszym okrążeniu zaliczył uślizg przodu i wypadł z toru! Zadowolony mógł być Simoncelli – linię mety przejechał jako siódmy zawodnik: „Bawiłem się dziś jazdą, było wspaniale. Mam nadzieję, że następnym razem będę na jeszcze lepszej pozycji”.

 

Dutch TT rozpoczęło się katastrofalnie. W treningu wolnym nr2 kontuzji ramienia doznał Marco Melandri! Była to nietypowa sytuacja – Marco chciał wrócić na tor po przestrzeleniu szykany, jednak wjeżdżając na niego zaliczył mocny uślizg tyłu i jak z katapulty wyleciał z motocykla. Był to dla niego koniec weekendu. Na placu boju pozostał Simoncelli. #58 w kwalifikacjach spisał się nieźle i zajął 8 lokatę. Wyścig jednak nie potoczył się po jego myśli i zakończył go na 9 miejscu: „To był trudny dzień. Po treningach miałem nadzieję na innego rodzaju wyścig, ale nie wszystko szło zgodnie z planem. Nie czułem się tak dobrze, jak wczoraj, miałem problemy z tylną oponą i cały czas jechałem na granicy ryzyka – mówił po wyścigu zawodnik.

czytaj dalej >>>

 

 

Pomimo kontuzji, Melandri nie zamierzał ociągać się z powrotem na motocykl. Mimo iż nie był w pełni sił, postanowił walczyć w Grand Prix Barcelony: „Jadę do Barcelony z jasnym celem pozostawienia za sobą niepowodzeń z Silverstone i Assen. Oczywiście muszę poczekać i zobaczyć, w jakim tak naprawdę stanie, po tej potężnej wywrotce jaką miałem w Holandii, będzie moje ramię. Moja determinacja do tego, by znów wystartować w wyścigu, jest jednak ogromna. Marco w kwalifikacjach był 14, a w wyścigu pokazał się z dużo lepszej strony – zajął 9 miejsce. Za to weekend zakończył się ogromnym rozczarowaniem dla Simoncelliego. Marco jechał wspaniale w wyścigu, jednak w momencie, gdy chciał zaatakować czwartą pozycję, przewrócił się i przedwcześnie zakończył wyścig. Nie chciał jednak rozpamiętywać tego incydentu i skupiał się na nadchodzącym Grand Prix Niemiec: „W Barcelonie byłem zaledwie o krok od świetnego wyniku i szkoda, że wszystko ułożyło się tak, a nie inaczej, bowiem mogłem zaliczyć kolejny zastrzyk pewności siebie, po ostatnich dobrych zmaganiach. Po wywrotce byłem sfrustrowany, ale nie zawiedziony, ponieważ byłem w stanie jechać równym rytmem w czołówce. Na obiekcie Sachsenring, który lubię, chcę kontynuować progres i udowodnić naszą konkurencyjność na torze”.

 

Również Melandri był optymistycznie nastawiony przed zmaganiami na torze Sachsenring: Po satysfakcjonującym dziewiątym miejscu wywalczonym w Barcelonie, przeżyłem chyba swoje najgorsze trzy dni od czasu, kiedy uszkodziłem ramię. Teraz czuję się jednak znacznie lepiej, jadę pewny siebie na Sachsenring i mam nadzieję, że uda mi się poprawić dziewiątą pozycję z Katalonii. Liczę, że powrócimy do czołówki, a więc na miejsce, w którym byliśmy przed moją kontuzją”.

 

Niemieckie kwalifikacje zespół zakończył w mieszanych nastrojach. Marco Simoncelli był ósmy, a Marco Melandri 10. Nietypowy wyścig, z podwójnym rozpoczęciem po wypadku kilku zawodników, miał bardzo szczęśliwy finał dla Simoncelliego. #58 zakończył go na 6 miejscu!: „Od początku sezonu, ten wyścig dał mi najwięcej radości z jazdy. Walka była niesamowita. Mijaliśmy się z Dovizioso i Haydenem kilkukrotnie i cieszyłem się z tego tak bardzo, że wszystko inne było nieważne”. Wyścig był za to nieudany dla Melandriego, który zajął 10 miejsce na 12 startujący zawodników. Przyczyną słabej dyspozycji był ból kontuzjowanego ramienia, który w dalszym ciągu nie opuszczał Włocha.

 

Zawodnicy udali się na pierwsze w sezonie zmagania za ocean. Kwalifikacje na torze Laguna Seca były satysfakcjonujące dla Simoncelliego – był 9, a rozczarowujące dla Melandriego – był 11. W wyścigu jednak losy kierowców odwróciły się. Melandri ukończył zmagania na 8 miejscu: „To był trudny wyścig. Po piętnastu okrążeniach miałem już ogromne problemy, zwłaszcza na hamowaniach przed lewymi zakrętami, gdyż nie miałem wystarczająco dużo siły. Najważniejsze było dla mnie dojechanie do mety i zdobycie jak największej ilości danych”. Simoncelli tymczasem w wyścigu zaliczył…trzeci upadek w jeden weekend!: Złe rzeczy zwykle dzieją się trójkami i okazało się, że tak właśnie potoczył się dla mnie ten weekend. Znowu się przewróciłem, tym razem w wyścigu i to naprawdę wstyd, bowiem do tej pory szło mi bardzo dobrze”.

Drugą część sezonu tradycyjnie rozpoczęło Grand Prix Czech. Zawodnicy zespołu San Carlo Honda Gresini nie rozpoczęli tego etapu sezonu zbyt dobrze. W kwalifikacjach spisali się bardzo słabo, Simoncelli był 12, a Melandri 14. W dodatku #58 kolejny raz zaliczył upadek. W wyścigu Simoncelli nie spisywał się wiele lepiej, zakończył rywalizację na 11 miejscu. Melandri natomiast sporo awansował i linię mety przejechał jako 8 zawodnik wyścigu: Nadal nie jestem do końca zadowolony. Stoczyłem ładną walkę, ale w dalszym ciągu mam problemy z elektroniką i ciężko mi wyprzedzać”.

 

Kolejny raz stawka zawodników ruszyła do USA na Grand Prix Indianapolis. W sesji kwalifikacyjnej ponownie lepiej wypadł Simoncelli – był 8, natomiast Melandri dopiero 12. Wyścig kolejny raz zespół zakończył w mieszanych nastrojach. Cieszyło 7 miejsce Simoncelliego: „Jestem zadowolony z osiągniętego wyniku, chociaż nie ukrywam, że chciałbym się znaleźć trochę wyżej. Miałem dobrą walkę z Bautistą i cieszę się, że znalazłem się przed nim. Byłem drugim najlepszym debiutantem na torze”. Natomiast dobrze rozpoczęty wyścig Melandriego zniweczyła wywrotka po uślizgu przodu motocykla.

 

Zawodnicy wrócili do Europy. Grand Prix San Marino rozpoczęło się dla dwóch Marco całkiem udanie. W kwalifikacjach Simoncelli był 9, a Melandri 10. W wyścigu #33 powtórzył rezultat z kwalifikacji, #58 spadł natomiast na miejsce 14. Wszyscy jednak pamiętamy, w jak tragicznych okolicznościach rozegrał się ten wyścig – po wypadku w klasie Moto2, życie stracił Shoya Tomizawa.

 

Był to też czas ogłoszeń zespołu. Oficjalnie potwierdzono to, o czym plotkowano od dawna – Grand Prix Walencji 2010 miało być ostatnim wyścigiem Melandriego w zespole San Carlo Honda Gresini. Włochowi nie udało się osiągnąć upragnionej stabilizacji w klasie MotoGP i postanowił swoją przyszłość związać z serią Superbike. „To była trudna decyzja, ponieważ to najlepszy zespół, z jakim pracowałem podczas mojej kariery w MotoGP. Czuję jednak, że to czas na nowe wyzwania, chcę z powrotem walczyć o podium. To będzie duża zmiana. Dziękuję jednak zespołowi, że zawsze we mnie wierzył i wspierali mnie. Jestem pewien, że zostaniemy przyjaciółmi i być może któregoś dnia wrócę do niego w innej roli” – mówił Melandri.

czytaj dalej >>>

 

 

Zawodnicy ruszyli na nową rundę, Grand Prix Aragonii. Tam Simoncelli był siódmy, a Melandri, po ostrej walce z Bautistą, zajął 9 pozycję.

 

Rozpoczął się maraton azjatycko – australijski. Zawodnicy w ciągu trzech tygodni mieli odbyć trzy kolejne rundy wyścigów. Zaczęli od Japonii. W kraju kwitnącej wiśni Simoncelli pokazał się z bardzo dobrej strony. Po walce z Edwardsem, wyścig zakończył na 6 miejscu: „To był naprawdę fajny wyścig. Myślałem, że mogę być jeszcze wyżej, ale niestety mój start był nienajlepszy”. Tymczasem dalsze kłopoty z Hondą miał Melandri, który w wyścigu był 11: „To straszne, kolejny wyścig i wciąż to samo. To bardzo przykra sytuacja. Honda nie chce mi pomóc i nie jestem w stanie pojąć dlaczego!”

 

Zespół nie był również usatysfakcjonowany po Grand Prix Malezji. Marco Simoncelli rozpoczął wspaniale wyścig i jechał na 4 pozycji. Niestety, trudy wyścigu dały mu się we znaki (było niezwykle duszno i gorąco, temperatura wynosiła aż 33 stopnie!) i #58 zakończył zmagania na 8 miejscu: Oczywiście ten wynik to wstyd. Niestety, fizycznie byłem wyczerpany i nie mogłem zrobić nic więcej!”. Również rozczarowany był Melandri, który linię mety przejechał za Simoncellim: „Co mogę powiedzieć? Rezultat jest zły, ponieważ w przeciwieństwie do innych torów, tu miałem świetny start i moje tempo było przyzwoite. Niestety, już na początku zupełnie nie czułem przodu i ciągle istniało ryzyko wypadku. Fizycznie czułem się dobrze, więc tym bardziej jestem rozczarowany”.

 

Grand Prix Australii rozpoczęło się rewelacyjnie dla Simoncelliego – zajął on w klasyfikacjach wspaniałe, 4 miejsce. W wyścigu spisywał się świetnie, niestety problemy z oponami kosztowały go stratę dwóch miejsc i kolejny raz #58 był szósty w wyścigu: „Podobał mi się ten wyścig i jestem szczęśliwy. Miałem dobry start i trzecie miejsce na pierwszym okrążeniu, następnie stoczyłem wspaniałą walkę z grupą zawodników. To było naprawdę fajne”. Melandri spisał się trochę słabiej, w klasyfikacjach osiągnął 10 rezultat, a w wyścigu był 9: Ten wyścig był kopią wszystkich poprzednich. Miałem problemy na wskroś i koniec. Zawodnicy mijali mnie jak na spacerze, a ja walczyłem z motocyklem”.

Sezon 2010 zbliżał się ku końcowi. Zawodnicy znów zawitali w Europie, by rozegrać dwie ostatnie rundy. Pierwszą było Grand Prix Portugalii. Pogoda jednak nie rozpieszczała zawodników. Ulewny deszcz spowodował nawet odwołanie sesji kwalifikacyjnej! Po deszczowych dniach, niedzielny wyścig odbył się ostatecznie na suchym torze. Była to najszczęśliwsza niedziela Simoncelliego w sezonie 2010. Zajął bowiem w wyścigu czwarte miejsce! W dodatku od podium dzieliło go zaledwie 0,059s!: Jestem naprawdę zadowolony z mojego wyścigu. Szkoda, że nie stanąłem na podium, ale popełniłem drobny błąd na ostatnim wirażu. Mimo to czuję się zwycięzcą”. Tradycyjnie już powodów do radości nie miał Melandri. Kolejny raz zawodnicy z łatwością wyprzedzali #33 i zakończył on zmagania na 9 miejscu: Jestem zdenerwowany, nic nie idzie po mojej myśli od początku sezonu. Nie mam ochoty mówić, dlaczego tak się dzieje”.

 

Ostatnie Grand Prix w sezonie 2010, zgodnie z tradycją, odbyło się w Walencji. Tu sobotnie kwalifikacje uskrzydliły Simoncelliego, który zajął w nich trzecie miejsce, a tym samym do wyścigu startował z pierwszego rzędu. Melandri ponownie narzekał na problemy z elektroniką i do wyścigu ruszał z 10 pola startowego. W wyścigu Simoncelli nie zdołał obronić wspaniałego rezultatu z kwalifikacji i zajął 6 miejsce. Mimo to, był bardzo zadowolony ze swojej postawy: „Mówiąc uczciwie, liczyłem na więcej, ale i tak jestem bardzo szczęśliwy”. Melandri natomiast ostatni wyścig ukończył dopiero na 13 lokacie: Nie chcę mówić o wyścigu. Wolę patrzeć w przyszłość. To dla mnie koniec pewnego rozdziału w życiu, pora rozpocząć nowy. Chcę podziękować wszystkim, którzy mnie wspierali, oraz tym, którzy byli przeciwko mnie, ponieważ pomogli mi się rozwijać”.

 

Sezon dla Marco Simoncelliego był całkiem udany. Swój debiutancki sezon zakończył na 8 miejscu, zdobywając 125 punktów. Zupełnie inne odczucia towarzyszyły natomiast Marco Melandriemu, który przeżył w tym roku sporo rozczarowań. Ostatecznie Włoch zakończył sezon na 10 miejscu – zdobył 103 punkty.

 

Marco Simoncelli w dalszym ciągu reprezentować będzie zespół San Carlo Honda Gresini w sezonie 2011. Wiemy, że Marco Melandri przenosi się na przyszły sezon do serii World Superbike. Na jego miejsce w ekipie Fausto Gresiniego wskakuje natomiast Hiroshi Aoyama.

 

AUTOR: Ania Pyzałka

Na portalu MotoSP.pl od 2005 roku. Szczególnie oddnana klasom Moto3 i Moto2. Uwielbia patrzeć, jak rodzą się nowe talenty świata MotoGP.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
140 zapytań w 1,074 sek