Home / MotoGP / Radość Stonera, pech Haydena

Radość Stonera, pech Haydena

Nie dziwi, że Casey Stoner był niezwykle zadowolony po dzisiejszym wyścigu o Grand Prix Japonii. Drugi raz z rzędu, a zarazem w tym sezonie, Australijczyk stanął na najwyższym stopniu podium. Po drugiej stronie garażu – należącej do Nicky’ego Haydena panował jednak zupełnie inny nastrój.

#27 ruszał do wyścigu na obiekcie <b>Twin Ring Motegi</b> z trzeciego pola, jednak wczoraj do pierwszej lokaty w kwalifikacjach zabrakło mu zaledwie 0.104sek! Start wyszedł mu naprawdę dobrze, bowiem w pierwszy zakręt wszedł na drugiej pozycji, a już po kilku kolejnych łukach wyprzedził Andreę Dovizioso i pomału zaczął uciekać stawce. Chociaż początkowo jego przewaga nad Włochem wynosiła około pół sekundy, na sam koniec wzrosła do blisko czterech sekund.

 

„To zwycięstwo smakuje świetnie. Nigdy nie wyobrażałem sobie, kiedy jeszcze rozpoczynałem karierę w wyścigach Grand Prix mając szesnaście lat, że osiągnę ten poziom. Wszystko, co mogę powiedzieć to to, że to dla mnie zaszczyt, iż mogę być wśród tych nazwisk,” komentował 23’latek z Kurri-Kurri nawiązując do tego, że dzisiejszy triumf był jego dwudziestym drugim w MotoGP, a wszystkie z nich odniósł on na Desmosedici. Dzięki temu zrównał się w klasyfikacji największej ilości triumfów w klasie królewskiej z takimi zawodnikami jak: Kenny Roberts, Geoff Duke i John Surtees.

 

Dzięki temu triumfowi umocnił się on na pozycji numer trzy w klasyfikacji generalnej, w której ma sto osiemdziesiąt punktów. „Wszystkie zwycięstwa odniosłem jeżdżąc na Ducati, a było to możliwe dzięki pracy całego zespołu, ich wiary we mnie i wsparciu. Po raz kolejny daliśmy z siebie maksimum już od pierwszego treningu, aby znaleźć balans pomiędzy stabilnością na hamowaniu, a wyjściami z zakrętów. Bez wątpienia było to dla nas wielkim wyzwaniem,” kontynuował #27.

 

Od początku weekendu w Kraju Kwitnącej Wiśni Mistrz Świata z sezonu 2007 miał pewne problemy. Kiedy udało się uniknąć unoszenia przedniego koła, automatycznie tył tracił przyczepność. Odpowiednie rozwiązanie tego kłopotu znaleziono dopiero pod koniec kwalifikacji, dzięki czemu Australijczyk, jak sam mówił, wyrwał się ze szponów trzeciej linii. „Wypróbowaliśmy coś w rozgrzewce, jednak nie pracowało to najlepiej, więc przed wyścigiem zmieniliśmy ustawienia nieco w ciemno, co się opłaciło. Gdy wyszedłem na prowadzenie wiedziałem, że mam szansę wygrać, ale nie było łatwo, bo Andrea napierał na mnie do samej mety. To dla mnie bardzo ważne zwycięstwo, tym bardziej, że jest pierwszym na tym obiekcie, co  oznacza jeszcze więcej,” zakończył Casey.

Od samego startu weekendu problemy miał natomiast Nicky Hayden. Amerykanin pierwszy trening zakończył w drugiej dziesiątce, jednak po części wpływ na to miała wywrotka, jaką zaliczył pięć minut przed jego końcem. W FP2 uzyskał czas aż o 1.2sek lepszy, jednak rywale również dokonali postępu, przez co znowu nie było najlepiej. Dopiero jedenaste miejsce w kwalifikacjach nie napawało optymizmem przed wyścigiem, w którym to ostatecznie Mistrz Świata z sezonu 2006 musiał walczyć w końcówce stawki.

 

„Nie mieliśmy najlepszego weekendu, toteż przed startem, inaczej niż zwykle nie dokonaliśmy wielu zmian, a ja naprawdę dobrze czułem się na maszynie po zgaśnięciu czerwonych świateł,” komentował 29’latek z Owensboro, który na pierwszym kółku awansował na dziesiąte miejsce. „Może byłem zbyt podekscytowany, bowiem na wejściu w piąty zakręt na drugim kółku pojechałem zbyt optymistycznie. Wyjechałem na żwir, a przede mną zrobił to także Spies. Zderzyliśmy się próbując wrócić na tor, a kiedy już na niego wjeżdżałem napotkałem nierówność, przez którą musiałem zwolnić. Kiedy złapałem mój rytm nie było tak źle, wyprzedziłem kilku rywali, jednak pokonanie każdego z nich trwało dłużej, niż bym tego chciał. Wszystko przez to, że nie miałem wiele zaufania na hamowaniach.”

 

Obecnie w klasyfikacji generalnej Nicky zajmuje siódme miejsce z dorobkiem stu dwudziestu dziewięciu punktów.  Po ostatnio wywalczonym podium na Misano World Circuit można było jednak liczyć na znacznie więcej, aniżeli dwunasta lokata. „Na końcu widziałem przede mną dziewiątego zawodnika, i może gdyby było kilka więcej okrążeń, może mógłbym go dogonić, jednak nie było mi to dziś pisane. Muszę przeprosić zespół, ponieważ przewróciłem się w piątek i zostaliśmy nieco w tyle. I chociaż moi mechanicy ciężko pracowali nad znalezieniem odpowiedniej trakcji przez cały weekend, nie udało się i nie byłem dziś konkurencyjny. Na szczęście nie musimy wiele czekać, zostawiamy tą rundę za sobą i jedziemy do Malezji,” zakończył #69.

 

„Po dwóch ciężkich dniach naprawdę nie spodziewaliśmy się wyścigu takiego jak ten, więc wielkie gratulacje dla Casey’a i całej ekipy. Zaliczył świetne zmagania, miał bardzo dobry rytm, a pod presją Dovizioso nie popełnił ani jednego błędu. Gratuluję ekipie, że wczoraj wszyscy pozostali spokojni w momencie, kiedy można już było panikować i podjąć niewłaściwą decyzję,” przyznał menadżer fabrycznej ekipy Ducati. „Niestety przez to, że Nicky wyjechał poza tor pozostała mu walka jedynie o dwunaste miejsce. Jego tempo pozwoliłoby mu rywalizować o siódmą-ósmą pozycję, co nie byłoby złe biorąc pod uwagę, jak poszło mu w treningach. Dzięki temu mógłby uzyskać więcej pewności siebie przed kolejnymi wyścigami,” dodał na koniec Vittoriano Guareschi.

AUTOR: nelka-23

Zainteresowana wszelkiego rodzaju sportami motorowymi, głównie MotoGP, WSBK oraz F1. Studentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej. Z portalem MOTOGP.PL związana od maja 2006 roku, od 2012 współpracująca z zespołem LCR Honda startującym w MotoGP.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
135 zapytań w 1,165 sek