Niewykluczone, że już w przyszłym sezonie zobaczymy więcej motocykli Suzuki w stawce MotoGP. Suzuki chciałoby nadrobić dystans do czołowych producentów MotoGP – Yamahy i Hondy – poprzez współpracę z jedną ekipą satelicką. Japońska marka miała nadzieję, że chętny będzie zespół LCR Lucio Cecchinelliego, jednak Włoch w wywiadzie dla speedweek.com stanowczo zaprzeczył, by miał zrywać współpracę z Hondą, mimo że w tym roku wyniki nie są godne pozazdroszczenia.
Suzuki, które dysponuje mniejszym budżetem niż obecni od lat w stawce MotoGP rywale, jeszcze do niedawna broniło się przed możliwością udostępniania swoich motocykli zewnętrznemu zespołowi. Teraz jednak myśli o jednym lub dwóch motocyklach satelickich. W ostatnim wyścigu udało się osiągnąć pierwsze od 2008 roku miejsce na podium. Suzuki walczy też o to, by pozostał w składzie Maverick Vinales.
LCR teoretycznie byłoby dobrym kandydatem: dwa ostatnie sezony spędzone z Hondą i Calem Crutchlowem nie są zbyt owocne w sukcesy. Brytyjczyk co prawda wprowadził swoją ekipę na podium jednego z wyścigów w 2015 roku, ale aktualny sezon to na razie pasmo upadków i tylko jedno ukończone grand prix. Odstający na przyspieszeniach motocykl Hondy sprawia wszystkim zawodnikom – poza Markiem Marquezem – ogromne kłopoty. Hiszpan natomiast zdołał wygrać na nim dwa wyścigi.
„Nie jest prawdą, że negocjuję z Suzuki. Ale to prawda, że Suzuki chce poszerzyć swoje zaangażowanie w MotoGP, więc szuka drugiego zespołu. Ale nie rozmawiałem z nimi.” – powiedział Cecchinello.
Szef LCR zdradził też szczegóły umowy ze swoim zawodnikiem: „Jedno jest pewne: mamy kontrakt z Calem Crutchlowem na 2017 rok. Możemy go rozwiązać pod jednym warunkiem: jeśli Cal nie będzie w TOP9 na koniec lipca. Ale z mojej strony byłoby niepoważne, gdybym rozwiązywał kontrakt, gdy nasz motocykl zdecydowanie nie jest konkurencyjny. Na 99.99% pewne jest, że będziemy dalej startować z Crutchlowem.”
„Zaszczyca mnie, że Suzuki zainteresowało się moim zespołem. Ale tak jak powiedziałem, jestem całkiem skupiony na współpracy z Hondą.” – zakończył szef ekipy LCR.
Informacja o możliwym dodatkowym motocyklu lub dwóch motocyklach Suzuki stoi w sprzeczności z niedawnymi doniesieniami Dorny, która ogłosiła, że w przyszłym roku nie będzie 24. miejsca na starcie. Jak oficjalnie ogłoszono, swoją chęć zgłaszało nawet pięć zespołów, ale rzekomo nie znalazł się żaden producent, który chciałby wystawić jeszcze jeden motocykl. Jak widać, Suzuki jest w stanie ten warunek spełnić. W zaistniałej sytuacji musi więc przejąć któreś z obecnych miejsc w stawce MotoGP.
Źródło: gpone.com, speedweek.com
Miło byłoby zobaczyć LCR z Ducati (z powodów osobistych), ale już za dużo tych motocykli w stawce :)
A Suzuki myślę, że znajdzie partnera – stawiam na Aspara :)
Ale jeszcze ładniej wyglądało gdy w poprzednim sezonie parę wyścigów jeździło w klasycznym malowaniu z okazji jubileuszu GSX-Ra. Dla przypomnienia: https://lincolnshirebiker.files.wordpress.com/2015/07/img_3780.jpg
Mniam, mogli zostawić to malowanie na stałe.
Oczywiście pomyłka, powyższy komentarz miał dotyczyć wypowiedzi @hoptasa.
Moim zdaniem SUZUKI to jedne z najładniejszych motocykli w stawce. APRILIA niech zmieni zmieni malowanie bo…… jest tragiczne
O gustach się nie dyskutuje, bo… mi malowanie Aprilii bardzo się podoba :)
Mogliby zmienić kierowców na ładniejszych, np. na te panie na zdjęciu powyżej ;)
A jakby oglądalność skoczyła! :D
Już to widzę oczami wyobraźni. Brazzers Motogp Team ;)
@el-diablo – mieliśmy w sumie już LCR Playboy Honda, ale niestety motocyklistą był mężczyzna :(
Tak wiem że mieliśmy. Ale kolega mówi że Playboy przy Brazzers jest jak Bautista przy Rossim. Dlatego ja widziałbym w nich spory potencjał ;)