Valentino Rossi na czwartkowej konferencji prasowej przed GP San Marino został zapytany o to, czy życzyłby sobie zastrzeżenia jego numeru wyścigowego #46, z którym startuje niemal od początku kariery w mistrzostwach świata. Pytanie było oczywiście nawiązaniem do czwartkowej uroczystości, w trakcie której w obecności ojca Paolo, wycofano z użycia numer #58, z którym jeździł tragicznie zmarły Marco Simoncelli.
„Jeśli chodzi o mój numer, myślałem o tym. Moje pierwsze wrażenie jest takie, że nie chciałbym, by #46 zostało wycofane. Wolałbym, żeby był to numer możliwy do użycia i gdyby jakiś inny zawodnik chciał wziąć ten numer, to mógłby to zrobić.” – odparł Rossi.
Numer #46 od momentu, gdy stał się wizytówką Rossiego, nie był wykorzystywany w żadnej z klas mistrzostw świata. Natomiast w innych seriach było inaczej. Z tą liczbą jeździł m.in. Niccolo Bulega w 2015 roku w serii juniorskiej CEV Moto3.
Poza #58, inne zastrzeżone numery to #34 Kevina Schwantza, #48 Shoyi Tomizawy, #65 Lorisa Capirossi i #74 Daijiro Kato. Co do #58, w wyjątkowym przypadku dopuszczalne będzie użycie tego numeru, za osobistym pozwoleniem rodziny Simoncellich.
Rossi na konferencji rozmawiał także na temat swoich planów po zakończeniu kariery. Włoch przyznał, że z wielką chęcią powróciłby na najbardziej prestiżowy z długodystansowych wyścigów – Suzuka 8 Hours, który co roku ściąga fabryczne ekipy oraz zawodników z MotoGP i World Superbike. Żaden inny wyścig długodystansowy nie przyciąga takiej uwagi jak japońskie starcie pomiędzy odwiecznymi rywalami z azjatyckiego rynku.
„Bardzo lubię ten wyścig i bardzo chciałbym pojechać w nim z Yamahą. Dla mnie jest to wykonalne. Jedyny problem jest taki, że nie mogłoby to być w trakcie sezonu MotoGP. Mogłoby się to stać, kiedy zakończyłbym starty (w MotoGP), bo szczerze mówiąc, jestem już zbyt stary (na start w trakcie sezonu) i nie mamy zbyt wiele czasu na wyścig (Suzuka) 8 Hours. Teraz mamy może tydzień do 10 dni wolnego pomiędzy pierwszą i drugą częścią sezonu.”
„Więc jeśli spędzasz ten tydzień na Suzuce, to jest to wielkie obciążenie fizyczne i psychiczne i myślę, że to może negatywnie odbić się na drugiej części sezonu. Ale może w przyszłości, po karierze w MotoGP, spróbuję pojechać go z Yamahą. To świetny wyścig.” – dodał Rossi, który triumfował na Suzuce w 2001 roku, na Hondzie.
Ciekawe, czy ktoś wpadnie na pomysł, żeby po zdobyciu tytułu mistrzowskiego zmienić numer nie na #1, ale na #46? :D
Marquez? :D
Miałem na myśli raczej jakiegoś Włocha, może Bulega, bo w CEV jeździl z 46, ale drogę daleką ma :D
no a Marquez jakby wybrał teraz 46, to raczej we Włoszech w ogóle już by nie miał życia :D
Dla mnie to kompletnie bez znaczenia – nie numer jeździ tylko zawodnik.