MotoGP to kocioł ambicji, ego, profesjonalizmu, pragnień i – może – poziomu wątpliwego zdrowia psychicznego. 24 zawodników z 10 różnych krajów to mieszanina historii i powodów, dla których Ci sportowcy (i ich rodziny) poświęciły się, by zajść na szczyt wyścigów motocyklowych.
W środku tego miksu znajduje się 24-letni Hafizh Syahrin. Pierwszy Malezyjczyk w historii, który dostał się do królewskiej klasy Grand Prix, wykorzystując swoją szansę, by wyrwać się z Moto2 (gdzie trzy razy był na podium) i dołączyć do Monster Yamaha Tech 3.
W połowie sezonu #55 ma już do czynienia z kontuzjami i problemami brutalnego świata MotoGP (elektronika, prędkość, technika). Walczył, by przyzwyczaić się do wymagań kategorii i dopasować do nowych rówieśników. Hafizh świetnie się spisał. Różni się jednak od reszty na torze, co widać po jego korzeniach i historii dotarcia do mistrzostw świata.
„To dość długa historia.” – uśmiecha się. „Gdy byłem dzieckiem, rodzice rozwiedli się, więc jeden rok spędzałem z mamą, a drugi z tatą. Gdy miałem osiem lat, częściej byłem u taty, ale nie mieliśmy domu! Był mechanikiem i miał warsztat, tam też była mała przestrzeń, w której spałem, uczyłem się i jadłem. Nigdy nie gotowaliśmy, jedliśmy w restauracji albo na ulicy.”
Syahrin pochodzi z Ampang, wschodniej dzielnicy stolicy Malezji. Kraj obsesyjnie napędzany motocyklami wykorzystuje je jako codzienny środek lokomocji, a wyścigi motocyklowe to główny sport. Dla młodzieży prowadzenie dwóch kół zwykle oznacza coś prostego lub specjalnego, jak mini-bike czy „pocket” bike.
„Pewnego dnia supermarket w pobliżu warsztatu zbudował na parkingu mały tor dla pocketbike’ów i odbywały się tam wyścigi.” – kontynuował Syahrin.
Lepkie rączki
To był moment, w którym nieodparta chęć zaspokojenia ciekawości doprowadziła do desperackich działań. „Nie miałem pieniędzy. Chodziłem do szkoły, a po niej do warsztatu, tak wyglądał mój dzień. Zazwyczaj, gdy mój tata naprawiał czyjś motocykl i miał brudne ręce, prosił, żebym brał pieniądze od klienta i chował do kasetki. Więc ostatecznie podbierałem trochę i chowałem w swoim sejfie, zaledwie 20 ringgitów na dzień, czyli 5-6 dolarów! Odłożyłem wystarczająco, żeby jeździć na pocketbike’u.”
„Podstęp szybko wyszedł na jaw. Pewnego dnia przyjaciel taty powiedział mu, że widział mnie jeżdżącego. Tata trochę się wkurzył! Chyba wszyscy rodzice chcą, żeby dobrze Ci szło w szkole. Powiedział, że nie mogę jeździć. Nie byłem zły, tylko rozczarowany i nie interesowała mnie dalsza rozmowa z nim! Pewnego dnia powiedział „chodź ze mną, kupimy kilka brakujących części do warsztatu” odpowiedziałem, że nie chcę, ale naciskał. Zostałem w samochodzie, gdy on poszedł do warsztatu kolejnego kolegi. Nalegał, żebym przyszedł, ale na tym etapie byłem rozczarowany. Wyjrzałem i zobaczyłem, że prowadzi mały motocykl w stronę auta. Powiedziałem „dla kogo to?” odpowiedział „dla ciebie”. Nadal pamiętam swój uśmiech. To był początek mojej ambicji, aby zostać kierowcą. Miałem dziewięć lat i już kochałem motory.”
Wyścigowa przygoda Syahrina rozpoczęła się, a jego wysiłek i sukcesy na małej maszynie karmiły jego wolę do walki oraz ciekawość taty, jak daleko zajść może jego syn. „Od tamtej chwili zacząłem coraz częściej opuszczać szkołę i odwiedzaliśmy coraz więcej wyścigów w Malezji. Jeździliśmy po 3-4 godziny, żeby dostać się na tory i spaliśmy w aucie, bo nie mieliśmy pieniędzy na hotel. Jeśli wygrywałem wyścig, pieniędzy wystarczyło na benzynę, by wrócić do domu i na kilka rzeczy do motoru albo żeby mi pomóc. W każdym wyścigu starałem się być coraz lepszy.”
Rocznie w Malezji sprzedaje się pół miliona motocykli. To duży biznes, a wyścigowa scena jest przepełniona pasją i dobrze poinformowana. „W tamtych czasach Valentino Rossi był bardzo sławny.” – wspomina Syahrin. „Zawsze był na ekranie ze swoją Camel Yamahą.”
Pierwsze sukcesy
Zapał Syahrina do treningów i bycia szybszym czasami łączy się z ryzykownymi poczynaniami. „Korzystaliśmy z przestrzeni parkingowej na pobliskim stadionie – bo niewiele osób tam parkowało – żeby móc ustawić opony i zrobić kilka kółek. W końcu przyjechała policja. Nie zatrzymali nas, bo wiedzieli, że trenujemy, a my użyliśmy opon, żeby było trochę bezpieczniej. Nie ścigaliśmy się na drodze, tylko na parkingu.”
Hafizh miał szczęście, że wychował się w środowisku warsztatowym. To sprawiło, że nie tylko zrozumiał charakter i zachowanie motocykla (czy pocketbike’a), ale w pełni je doceniał i „zakochiwał się” w każdy modelu, jaki widział.
„Mój tata naprawiał samochody i motocykle. Myślę, że umiał naprawić wszystko, zawsze otaczały mnie silniki. Pewnego dnia, gdy wróciłem ze szkoły, dał mi klucz i powiedział „spróbuj rozebrać motor na części”, szybko łapałem, a on wiele mnie nauczył. Bardzo to lubiłem, kocham też zapach benzyny. Większość motorów w warsztacie to motorynki i skutery z biegami. Pamiętam, jak pierwszy raz próbowałem jazdy na motorynce ze sprzęgłem, przewróciłem się na wyboju i odcięło silnik! Wiele się nauczyłem w warsztacie.”
„Zanim zacząłem jazdę na pocketbike’u, tata miał raz w warsztacie wersję pro, wspomina. Spodobała mi się. Z owiewką wyglądała prawie jak motor wyścigowy. Chciałem taki, ale wiedziałem, że to niemożliwe, bo nie byliśmy bogaci. Obiecałem sobie, że pewnego dnia kupię sobie taki, więc kiedy miałem okazję ścigać się, zawsze ciężko pracowałem i dawałem z siebie wszystko. Moim celem było być coraz lepszym na torze.”
Syahrin odnosił sukcesy. Z biegiem czasu zaczął wygrywać, a jego imię i status rosły z wynikami. Był szybki – zarówno na asfalcie, jak i w postępie. Czasami konsekwencje tego wzrostu nie były takie, jak chciał. „Byliśmy w pełni zmotywowani, żeby się ścigać, ale czasami było ciężko. dodaje poważny. Pamiętam, jak zadzwoniliśmy, by dowiedzieć się, czy możemy wziąć udział w pewnym evencie na południu. Potwierdzono, że tak, więc rozpoczęliśmy ośmiogodzinną podróż. Gdy dotarliśmy na miejsce powiedziano nam, że nie mogę startować… bo ostatnim razem wygrałem we wszystkich kategoriach. Pamiętam, że gry wracaliśmy do domu byłem smutny, że nie mogłem wyjść na tor.”
Mimo osiągnięć w pocketbike’u i randze juniorskiej, dopiero po trzech latach zaczęli odzywać się pierwsi sponsorzy.
„Krok po kroku zdobywaliśmy więcej części i sprzętu, ale nazywałem tatę „MacGyverem”, bo umiał naprawić wszystko” – Syahrin uśmiecha się na te wspomnienia. „Wtedy mieliśmy chiński motor z silnikiem Polini i byliśmy trudnym zawodnikiem. Cisnąłem ten mały motocykl, ale czasem to była walka.”
W końcu pobliski supermarket zainwestował wystarczająco, by Syahrin mógł mieć swój pierwszy skórzany kombinezon, bez konieczności pożyczania starego stroju od przyjaciela. „Po trzech latach supermarket zdecydował się nas sponsorować, wcześniej pożyczałem starty strój od przyjaciela. W końcu zdobyliśmy sponsora, miałem nowy kombinezon – który uwielbiałem – wyglądaliśmy jak mały zespół! Zawsze czyściłem swój kombinezon. Powoli zdobywaliśmy więcej sponsorów i wsparcia, i mogliśmy sprawić sobie lepszy motor do ścigania.”
Wspinaczka na szczyt trwała, w końcu przyciągnął uwagę wpływowych ludzi z malezyjskiego środowiska wyścigowego. Będąc bardzo młodym, przesiadł się na 600cc i przystąpił do hiszpańskiego Moto2. Wreszcie zadebiutował na Grand Prix w Moto2 w 2011 roku na torze Sepang International Circuit, w wieku 17 lat. Będzie tu czczony już w październiku, podczas kolejnego MotoGP.
„To wielki krok – od parkingu przy supermarkecie do MotoGP.” – uśmiecha się. „Wyścigi w Malezji czy Azji to zupełnie inny rodzaj ścigania. Używają skuterów czy małych cylindrów: 50cc w stylu GP z owiewką. Zawsze chciałem być riderem MotoGP, ale nie wiedziałem kiedy albo czy to się wydarzy, dostałem jednak szansę od Herve’a (Poncharala, team managera Tech3) oraz Monstera i Yamahy. Gdy odebrałem telefon zimą, trenowałem w dżungli na moim rowerze górskim. Planowałem rok w Moto2, a ta szansa przyszła szybciej. Na początku nie mogłem w to uwierzyć, musiałem jednak uwierzyć szybko, bo trzeba było ciężko pracować i od razu dać z siebie wszystko. Wiedziałem, że szansa taka jak ta już pewnie nigdy się nie powtórzy.”
Sporo czasu upłynęło w MotoGP, zanim zobaczyliśmy sportowca takiego jak Syahrin, który staj u boku o wiele bardziej doświadczonych zawodników, z historią wygranych Grand Prix. Jednak pojawiają się takie inicjatywy jak Asia Talent Cup, które przyciągają dzieciaki żyjące wyścigami tak jak #55. Jak długo Malezja będzie czekać na toast gwiazdy MotoGP? Mając takiego zawodnika jak Syahrin, może stać się to szybciej, niż niektórym fanom MotoGP się wydaje.
Źródło: inf. prasowa Monster Energy
Po tej historii Syahrin ma jednego kibica więcej ;)
Od razu przypomniały mi się „przygody” Fenatiego z akademią VR46… trochę odmienna historia, prawda?
Bardzo ciekawa historia, trochę przywodzi na myśl historie z książki Guy’a Martin’a „Motobiografia”. Odkąd tylko #55 pojawił się w MotoGP zrobił na mnie wrażenie kończąc kilkukrotnie wyścigi w top15. Muszę przyznać, że trzymam za niego kciuki i jestem ciekaw co nam jeszcze pokaże na torze.
A większość i tak powie że trafił do MotoGP za sprawą Petronasa.
http://www.motogp.com/en/news/2018/03/26/why-syahrin-poncharal-talks-risk-vs-reward/253382
Ciekawy wywiad, dzięki za linka.
Bo większość osób jest zbyt leniwa żeby samemu sprawdzić jakąś informację;)
https://www.nst.com.my/sports/motor-sports/2017/12/316449/petronas-withdraw-sponsorship-hafizh-syahrin-moto2
http://www.bikesrepublic.com/featured/petronas-will-not-sponsor-hafizh-syahrin-moto2-2018/
Fajny artykuł, pozwala spojrzeć trochę innym okiem na Syahrina.
Dziwne, teraz spodziewam się podobnego artu na temat Nakagamiego. Nie tak żebym nie lubił Syahrina i NAK, ale w moto3, moto2 i całej gamie innych serii wyścigowych jest sporo ciekawych zawodników, kazdy ma swoją historię.
Prawda jest taka że gdyby o jeździe w motoGP decydowały wyniki to SYA i NAK nigdy by do niej nie trafili. Obaj jeżdzą też słabo, bo przypomnę że obaj mają o wiele lepsze motocykle i zespoły od innych debiutantów, np. od Luthiego i Morbiego. Wszyscy znęcali się nad Lorenzo i jego pierwszym sezonem w Ducati – a tu mija połowa sezonu i ani NAK ani SYA nie pokazują choćby namiastki talentu na miarę tak dobrych zespołów w jakich są. I tyle. Fajnie by było zobaczyć na takim motocyklu np. Abrahama albo Luthiego – uważam że jeździliby co najmniej tak samo.
Fajny chłopak, widać że sie stara – ale tak samo starał się pewnie Lowes, tak samo stara się Smith czy Redding. Dla mnie „gębą” motoGP jest właśnie to że Morbidelli ma najgorszy motocykl w stawce, ze o Zarco nie biją się najlepsze zespoły fabryczne, za to zupełnie na luziku żyją sobie tacy zawodnicy jak Syahrin i NAK
Co do wielkiego rynku motocyklowego to jedna uwaga. Owszem – rynek azjatycki jest niewiarygodnie wielki, ilości motocykli w Malezji, Wietnamie, Tajlandii, Pakistanie, Indiach itd są niebotyczne. Tylko nie mówi sie także tego że są to praktycznie same motocykle, które u nas można określić skuterami czy 125-tkami. Nie piszę tu o pojemności, ale o tym że w większości są to konstrukcje prostych, starych 150-tek budowanych masowo na bazie planów hondy czy yamahy sprzed dekad. Spotkanie tam motocykli które u nas są popularne, np. litrowych ścigaczy itp jest czymś porównywalnym z igłą w stogu siana. Stąd może jest to rynek perspektywiczny – ale firmy motocyklowe także wiedzą że daleko tam jeszcze do sprzedaży motocykli na których zarabiają giganci.
Uwielbiam to przesadne gloryfikowanie Morbidelliego – jak wygrywa wśród debiutantów to dlatego że jest lepszy, jak przegrywa to dlatego że Nakagami czy Syahrin mają „lepszy” motocykl.
Nie mają.
Jedynym kierowcą Hondy z prywatnych ekip korzystającym z fabrycznej RC213V jest Crutchlow.
Ja do Morbidelliego nic nie mam – zasłużenie zdobył mistrzostwo Moto2. Ale to gadanie że Syahrin jest słaby bo przyjechał na metę 2s za Morbidellim jest trochę niepoważne. Ile było negatywnych komentarzy gdy Morbidelli w Austin był ostatni, a objechał go Simeon i goniący po wywrotce Crutchlow?
Spójrzmy też na generalkę:
Syahrin – 24 pkt, punktował 6x, najlepszy wynik: 9. miejsce GP Argentyny
Morbidelli – 22 pkt, punktował 7x, najlepszy wynik: 9. miejsce GP Hiszpanii
Pojedynek na torze (licząc tylko te rundy które obaj ukończyli): 3-3.
Przy okazji – nie oczekiwałem od Syahrina czy Nakagamiego że zaczną z marszu walczyć o podium czy choćby TOP10. Ale Morbidelli też zbytnio nie imponuje. Przy tym co osiągnął powinien częściej kończyć w czołowej dziesiątce.
I nie zrzucajcie wszystkiego na motocykl – Zarco walczył o zwycięstwa od debiutu.
Nie gloryfikuję nikogo, po prostu jest to niesmaczne że mistrz moto2 i facet który naprawdę ma talent i należy go sprawdzić w motoGP dostaje chyba najgorszy, najsłabszy motocykl w stawce, przy okazji chyba także z najgorszym zespołem. Rozumiem że tak to jest, życie jest brutalne, ale nie oznacza to że trzeba wszystkiemu potakiwać :). Syahrin jak dla mnie niczego nie pokazał – i tak jak powyżej, twierdzę że punkty Syahrina nie są tym samym co punkty walczącego z motocyklem marcVDS Morbiego. Morbidellego użyłem jako przykładu – ale przecież jest też Rabat, który także dziś pokazuje że nie jest tak słabym zawodnikiem jak było to jeszcze rok temu. Tacy zawodnicy może nigdy nie dostaną szansy na jazdę prawie-fabrycznym motocyklem, w silnym dobrze zorganizowanym zespole – a taki Syahrin czy Nakagamii są ciągnięci za uszy z takich czy innych powodów. Nawet historyjki się dla nich wygrzebie, jak trzeba…
O motocyklu hondy z marcVDS kończącym normalny wyścig w 10-tce to chyba nawet najbardziej optymistyczny sponsor nie marzy i nie marzył.
Też się zgadzam że mistrz Moto2 powinien przynajmniej mieć jakąś szansę startów w fabryce, a aktualnie chłopak startujący 3 sezony w MŚ dostaje posadę w Suzuki po zaledwie 5 wyścigach Moto2. Też uważam że to niesprawiedliwe że takim Zarco nie zainteresowała się żadna fabryka i przypomnieli sobie o nim gdy Tech3 ogłosiło współpracę z KTMem.
Niemniej, Baldassari/Navarro/Binder/Oliveira startujący w MotoGP zamiast Syahrina osiągałby DOKŁADNIE to samo – pojedynczy finisz w TOP10 i plątanie się pod koniec strefy punktowanej. Ale każdemu pasuje bo wygrał parę razy w niższej kategorii.
Tylko że Balda jest wychowankiem akademii VR46 i do MotoGP awans ma pewny jak Rossi zakończy karierę i przeniesie zespół.
Binder i Oliveira są częścią programu KTMa i awans mają pewny ze względu na Tech3.
Ja na miejscu Herve też bym ryzykował z braniem kierowcy niekoniecznie topowego. Bo inaczej awans danego kierowcy przestanie być „sensacyjny”.
A historyjki na temat drogi kierowcy do MotoGP zawsze są ciekawe – bo pozwalają spojrzeć na kogoś mało znanego w inny sposób.
Navarro to się ledwie łapie do „10” w Moto2. Ja bym go widział raczej walczącego z Simeonem o przedostatnie miejsce.
Super tekst! Jeden z najfajniejszych, jakie czytałem tu na stronie :)
Zawsze mnie bawią teksty, że „nie ma znaczenia, jakiej narodowości są zawodnicy i mogą być nawet sami Włosi i Hiszpanie, bo u nich motocyklami się żyje!” – a no, w Azji Południowo-Wschodniej żyje się motocyklami jeszcze bardziej, ale tam nie ma takich funduszy, mnogości sponsorów, w dodatku Azjaci raczej słyną ze zwinności – więc tym bardziej „dziwne”, że to dopiero pierwszy Malezyjczyk w MotoGP ;)
Trzymałem kciuki za Syahrinem od Moto2, jak i za innymi Malezyjczykami i mam nadzieję, że dołączy do Syahrina jeszcze jakiś niedługo :)
Tak z malezyjskich ciekawostek – ostatnio zamontowano oświetlenie na torze Sepang w celach organizacji wyścigów nocnych – chyba każdy z nas cieszyłby się z wyścigu nocnego na Sepang z dwóch powodów:
1) nocne wyścigi prezentują się niesamowicie!
2) byśmy wstali wreszcie o jakiejś normalnej porze ;D
Niestety chyba nie dostanie ono odpowiednich uprawnień od FIM-u na organizację nocnego wyścigu MotoGP, a szkoda!
A co do malezyjskiego ścigania, tych młodych wariatów ścigających się na skuterkach/motorkach/czycotamtakiego można oglądać na facebooku, na stronie ARRC są udostępniane wyścigi – niestety z komentarzem malezyjskich, przeciwnie do serii ARRC (mistrzostwa Azji), którę są komentowane po angielsku – swoją drogą, od 2019 mistrzostwa te mają mieć w swoim portfolio klasę Superbike – łącząc to z tymi wielkimi czterema producentami z Japonii, myślę, że wręcz na pewno będzie to jedna z najsilniejszych klas Superbike na świecie :)
Bo większość kibiców ogląda tylko MotoGP ;) Ile Procent ogląda CEV? CIV? Wyścigi w Brytanii?
Dlatego większość nie ma pojęcia jaką drogę przechodzi taki zawodnik z mało znanego kraju w środowisku.