Jorge Lorenzo ogłosił, że nie wystartuje w następnym sezonie Motocyklowych Mistrzostw Świata. Decyzja ta została podjęta po ostatniej rundzie w Malezji. Bez najmniejszych wątpliwości jest to przykry sposób zakończenia kariery przez Hiszpana, który kompletnie pogubił się po przesiadce na Hondę. Do Marca Marqueza jeżdżącego na tym samym motocyklu traci aż 370 punktów – ta liczba to tylko 13 mniej niż udało się zdobyć Lorenzo w 2010 roku. Do tego sezonu był to rekord jeśli chodzi o ilość punktów w tabeli końcowej. O tym jednak nikt już nie pamięta.
Pierwsze problemy zaczęły się na początku poprzedniego sezonu, który był bardzo trudny dla Jorge: nie mógł doprosić się od ekipy Ducati poprawek, które miały polepszyć jego jazdę. W pierwszych czterech wyścigach zdobył zaledwie 6 punktów. Ostatecznie w Le Mans dostał nową ramę, a gumowe nakładki na zbiornik minimalizujące zmęczenie podczas wyścigu, które otrzymał w Mugello, pozwoliły mu zdominować włoską rundę oraz kolejną – w Katalonii. Tym samym potwierdziła się teza, że Jorge jest tym typem zawodnika, który potrzebuje idealnie dopasowanego motocykla a jeśli on sam będzie w dobrej formie, to nie ma na niego mocnych. Hiszpan jednak chciał odejść z Ducati. Tuż po wyścigu w Mugello światło dzienne ujrzała wiadomość, że Lorenzo podpisał dwuletni kontrakt z ekipą Repsol Honda.
Włoski zespół miał czego żałować, bo do wcześniej wspomnianych dwóch wygranych dołożył jeszcze jedno zwycięstwo w Austrii oraz podium w Czechach. W Misano mimo startu z pole position i świetnego tempa nie dojechał do mety; ta sama sytuacja powtórzyła się w Aragonii, jednak nieukończony wyścig nie był jego największym zmartwieniem. Wywrotka kosztowała go kontuzję stopy a jego występ w GP Tajlandii stanął pod znakiem zapytania. Na torze Chang próbował jednak podjąć rękawicę, ale miał ogromnego pecha. W drugiej sesji treningowej zblokowane koło w motocyklu doprowadziło do upadku, który pogorszył stan kontuzjowanej stopy i dodatkowo spowodował problemy z nadgarstkiem. Mimo prób powrotu w Japonii i Malezji, Hiszpan wystartował dopiero w kończącym sezon GP Walencji.
Już dwa dni później po raz pierwszy usiadł na motocykl Repsol Hondy, na którym biorąc pod uwagę kontuzję, radził sobie całkiem przyzwoicie. Eksperci, zawodnicy jak i sam Jorge twierdzili, że przejście z Ducati na Hondę powinno być dużo łatwiejsze niż przesiadka z Yamahy na Desmosedici, jednak znów utrudnił mu to pech. Tuż przed testami w Malezji kolejny raz złamał nadgarstek, tym razem na treningu. Odpuścił wspomniane testy w Malezji ale wystartował w GP Kataru. Wiadome było, że nikt nie oczekiwał od debiutującego na Hondzie i to w dodatku wracającego po kontuzji zawodnika cudów. Dodatkowo nowy motocykl wydawał się być jeszcze trudniejszy w prowadzeniu od wersji z 2018 roku. Rezultaty Hiszpana faktycznie nie powalały, narzekał on na ból w nadgarstku jednak twierdził, że nie jest to powód słabych wyników i prosił wszystkich o więcej czasu. Znacznej poprawy spodziewał się już w Jerez. Tak się jednak nie stało, także w Le Mans oraz Mugello nie wypadł najlepiej. Po włoskiej rundzie postanowił udać się do Japonii gdzie miał pracować nad pozycją na motocyklu.
Praca ta przyniosła oczekiwany efekt i podczas GP Katalonii jazda Jorge wyglądała znacznie lepiej i tuż po starcie wyścigu Hiszpan znalazł się w czołowej grupie. Niestety piękny sen zamienił się w koszmar podczas hamowania do 10 zakrętu, kiedy to Lorenzo znacznie przesadzając zabrał ze sobą z toru trzech innych zawodników. Kolejna runda w Assen to po raz kolejny ogromny pech Hiszpana. Wywrotka w pierwszej sesji treningowej podczas GP Holandii spowodowała kontuzję kręgosłupa, która wykluczyła go ze startów aż do GP Wielkiej Brytanii. W międzyczasie Jorge myślało zakończeniu kariery (do czego przyznał się dziś) oraz desperacko szukał miejsca w Pramac Ducati na 2020 rok co nie spodobało się szefostwu Hondy i wywołało niemałą konsternację na padoku. Ostatecznie jednak Miller podpisał kontrakt z ekipą Pramac a Jorge miał zostać w Hondzie do końca 2020 roku.
Jorge powrócił na Silverstone, jednak w dalszym ciągu z problemami. Z kolejnymi wyścigami nie było w jego jeździe zauważalnej poprawy a nawet wręcz przeciwnie można było odnieść wrażenie, że wyścig po wyścigu pewność siebie i szybkość Jorge maleją. Podczas GP Australii na Hondzie zadebiutował Johann Zarco, który bez żadnych wcześniejszych testów zastąpił Nakagamiego w ekipie LCR Honda i z miejsca zaczął uzyskiwać lepsze rezultaty od Hiszpana. Najprawdopodobniej był to gwóźdź do trumny wybitnego zawodnika, jedynego, który potrafi pokonać Marqueza w walce o mistrzostwo.
Decyzja o zakończeniu kariery, którą Jorge ogłosił podczas dzisiejszej konferencji prasowej zszokowała większość kibiców. We wszystkich kategoriach stał na podium 152 razy w tym 68 razy wygrywał. Pięciokrotny mistrz świata, dwa tytuły w klasie 250cc i kolejne trzy w MotoGP.
Wielu ludzi w tym ja zapamięta Jorge ze swojej waleczności. Przykładem tego może być chociażby wyścig w Assen z 2013 roku kiedy to walczył o punkty dzień po operacji obojczyka. Jestem pewny, że dla wielu kibiców Lorenzo nie był tylko szybkim zawodnikiem, którego wspierali ale także idolem i wzorem do naśladowania. Stawiał on bowiem czoła sytuacjom i problemom (jak wcześniej wspomniany wyścig w Assen), które dla zwykłego śmiertelnika wydają się być czymś niewykonalnym. Dlatego decyzja o zakończeniu kariery przez Hiszpana mogła zdziwić. Należy jednak pamiętać, że jest on typem zwycięzcy. Po pewnym czasie zdawał sobie sprawę, że nie będzie w stanie być wystarczająco konkurencyjny na Hondzie by walczyć o mistrzostwo i zabrakło mu motywacji i cierpliwości. Jest to w pełni zrozumiałe patrząc na to ile zdrowia stracił przez ostatnie dwa lata ścigając się w MotoGP.
Jorge przepraszał dziś wszystkich kibiców oraz szefostwo Hondy, że nie sprostał postawionym mu oczekiwaniom. W ten smutny sposób kończy się mimo wszystko przepiękna trwająca 18 lat historia chłopaka z Palma de Mallorca, który spełnił swoje marzenie o zdobyciu tytułu Mistrza Świata MotoGP. Chłopaka, którego za swoją ambicję jedni kochali a drudzy nienawidzili, jednak chyba każdemu z nas będzie go brakować.
Nigdy nie byłem jego fanem, ale bardzo szanuję. Przykro mi się patrzyło na ten sezon Jorge. Oby był obecny w paddocku w jakiejś ważnej roli. Jako fan Rossiego powiem tylko, że: dzięki Jorge za wiele lat walki w czołówce :)
Końcówka artykułu tak piękna, że prawie uwierzyłem :) Dobry był i tyle. Charakter miał jaki miał. Najtwardszy psychicznie to nie był, do tego te udawane gesty w stylu „kąsającej kobry” dopełniają obrazu. Fochy jak u nastolatki. Styl jazdy miał dobry. Szybciej bym wsiadł z nim na motocykl niż z MM93. Szkoda tych kontuzji, ale chyba sportowiec spełniony.
Wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze . Gość szukał nowych wyzwań w życiu, nowych celów. Problem w tym że Jorge Lorenzo to Jorge Lorenzo… Kiedy przyszły wyniki i wizja że Desmosedici będzie konkurencyjne to było już za późno bo było po słowie. potem przyszły 2 fatalne dzwony pod sam koniec na Ducati i kontuzja przed testami żeby wiedzieć że to się nie uda a przynajmniej wiadomym było że nie w pierwszym sezonie. Patrząc przez jego karierę jedynie 4 lata były tymi w których cieszył się spokojem i komfortem rozwijania motocykla po swojemu. Reszta to bycie w większym i mniejszym względzie w cieniu swoich partnerów zespołowych.
Lorenzo przez wszystkie lata swojej kariery robił rzeczy niebywałe. to on złamał hegemonię Doktora i obecnie jako jedyny poskramiał Marqueza. Powiem szczerze gdyby nie wydarzenia z 2015 dziś mogłoby się to wszystko potoczyć całkowicie inaczej ale historia się potoczyła tak a nie inaczej i to nie jest czas ani miejsce na gdybanie.
Jorge dla wielu z czytelników tego forum był nielubiany przez wzgląd na zachowanie na charakter na sposób bycia. Ale nawet największy antyfan musi potwierdzić że te cechy jako całość spowodowały że zdobył mistrzostwa. że był uważany za kosmitę. Dodając jeszcze pech i kontuzje mamy mieszankę wybuchową.
Po przemyśleniu tego wszystkiego mam jeszcze jedną tezę. Pedrosa i Lorenzo od kuchni widzieli cały etos pracy zespołu i pracę Marqueza jego zalecenia i pomysły. Patrząc na Telemetrię to jak inżynierowie i pracownicy uwijają się przy Marquezie Lorenzo uznał że to koniec. Jest to odniesienie i porównanie do mojej wcześniejszej wypowiedzi odnośnie partnerów zespołowych
Gadałem dzisiaj z kumplem zatwardziałym fanem Rossiego który przyznał szczerze”Rossi szybciej jeździć nie będzie”
Zwyżka formy Yamahy może być zasłoną dymną ze względu że cała reszta mogła poświęcić część sezonu by zbudować dobrą bazę na następny sezon…
Odchodzi mój idol, mój wzór naśladowania może niemedialny może wygwizdywany ale był to człowiek który miał jasną wizję jak osiągać cele i robić swoje. Na Ducati się udało pośrednio na Hondzie nie… ale jak powiedział Rossi. Kiedy ma motocykl opony i tor pod siebie „to bardzo ciężko go pokonać”
hmm, napisales duzo lepszy artykul, bazujacy na prawdziwych faktach, trafnie wyciagajac wnioski, natomiast belkot autora mnie poraził…
Prawdziwych faktach… no tak…
Jestem bardzo ciekaw kto wsiądzie za niego w przyszłym roku. Dadzą szansę nakagamiemu bo japończyk. Czy zarco wygra los na loterii?
Eh, wszystko chyba się zaczęło w 2015. Walka dwóch partnerów zespołowych o mistrzostwo wymknęła się spod kontroli. Powstały kwasy, podziały w Yamasze. W 2016 ktoś musiał odejśc, dodatkowo sam Rossi prowokował Lorenzo, że nie ma jaj żeby przesiąść się na ducati. Pózniej już poszło. Kto wie, może gdyby nie to, dzisiaj Yamaha ciągle walczyłaby o mistrzostwa, a Marquez nie naklepałby 8 tytułów. W końcu od odejścia rossiego do ducati, to lorenzo głównie usprawniał motocykl, co powodowało konkurencyjność Yamahy. Jakby mi ktoś w 2015 powiedział, że Lorenzo w 2019 skończy karierę, to bym w zyciu nie uwierzył.
Szkoda, ale tego można się było spodziewać. I nie chodzi mi o ten sezon, ale brak perspektyw na przyszłość. Mało prawdopodobne, aby JL brylował w przyszłym sezonie na Hondzie, a jedynie walka o pudło w klasyfikacji końcowej dawałaby szanse na dobry kontrakt na 2021-. IMO, jedynie meldowanie się w top 10, nawet regularne, byłoby lekkim niedosytem i nie dawałoby większych gwarancji na nowy kontrakt w zespole fabrycznym, czy dobrym zespole prywatnym na 2021. Czy Honda zerwałaby kontrakt z #99 w 2020? – myślę, że tak. Stąd też logicznym wydaje się to posunięcie z pewnością dogadane już wcześniej pomiędzy HRC i JL, gdzie obie strony zachowują twarz.
Odejście JL zwiastuje początek zmian kadrowych w MGP. Tylko patrzeć na ruch VR, Dovi też nie młodzieniaszek i raczej bez perspektyw na majstra, CC już dawno marudzi i jak nie dostanie w 2020 moto w HRC, to pewnie będzie to jego ostatni sezon. Mam tylko nadzieję, że młode wilki jak FQ okażą się godnymi następcami i MGP nie straci na atrakcyjności.
Nigdy nie byłem jego fanem, ale nigdy też nie podejrzewałem jak wielką pustkę w moim sercu może pozostawić ta decyzja. Można Go lubić można nie, ale pewne jest To, że tracimy ze stawki zawodnika, który odcisnął bardzo duże piętno na przebiegu motocyklowego gp. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić ilu wyżeczeń, ilu poświęceń, ilu nadludzkuch sił, treningòw kosztuje bycie.na poziomie top w walce o mistrzostwo świata gp ? Jorge., mimo wszystkim co działo się przed ostatnie lata jesteś wielki i świat wyścigowy od jutra będzie duże uboższy. Kult młota regularnie bijącego w kawałek metalu zawsze pozostanie aktualny a Twoja regularnosc i upór w dążeniu do celu będzie wzorem dla pokoleń. Byłaś i pozostaniesz Wielki. Dziękuję Ci za podniosłe chwile pełne emocji w dzodze po kilejne tytuły.
Byl dupkiem, konfidentem i placzkiem… I byl mistrzem. Jak zaczal wygrywac na Ducati pomimo jego paskudnego charakteru zyskal moj szacunek. I mimo ze go nie lubie, w najgorszych myslach nigdy nie zyczylem mu takiego konca. Smutne… Mial przed soba kilka miesiecy przerwy i caly przyszly sezon. Mogl sprobowac powalczyc. Wielka szkoda…
Trafiłeś w sedno ;)
Z „płaczkiem” trafił, ale nie z „dupkiem” i „konfidentem” – nigdy dupkiem ani konfidentem Lorenzo nie był, przynajmniej w czasach MotoGp, bo wcześniejszych jego życiowych działań to nie śledziłem, ale również wątpię by coś takiego miało miejsce.
Rossi donosił na Marqueza i obwieszczał światu, że ten mu w 2015 zabrał mistrzostwo świata – jak Rossiego nazwiesz w takim razie? Bądź uczciwy i równy dla wszystkich w takim razie! tylko nie mów, że to był inna sytuacja – bo każda jest inna.
Byl chyba jedynym zawodnikiem, ktory skarzyl sie do Dorny na innych zawodnikow, na warunki na torze, wszyscy oprocz niego jezdzili agresywnie. Z nikim nie potrafil sie dogadac. Byl konfidentem. A dupek wynika naturalnie ze zbiegu tych cech charakteru. Ale to nie jest dzisiaj wazne. Napisalem wyzej, to zla i smutna wiadomosc. Mimo wszystko za caloksztalt zasluzyl na szacunek i lepszy koniec.
Coś wisi w powietrzu. Nagle podziękowanie Folgerowi może być skutkiem planu yamahy i Lorka. Gość po kontuzjach, który chciał ścigać się w Pramacu, nagle odchodzi i chce być zapamiętany jako walczący z Karelem? Honda nie wyraziła zgody na 2020 w innych barwach, on nie chciał się męczyć, roczna emerytura to jedyne wyjście.
Sezon 2021 wielki powrót z emerytury JL99?
Jestem tego samego zdania. Emerytura to jedyna opcja by rozwiązać kontrakt bez zakazów ze strony Hondy. Nawet jeżeli jeździł kiepsko to wiele widział w stajni. Przejście do rywali byłoby to już niemal szpiegostwo.
Roczna emerytura lepsza iż męczenie się i tułania się na koncu stawki na maszynie zrobionej Znowu w 100% pod MM93
Psycha nie wytrzymała, systemu nie oszukasz, koniec. Już od czasów Ducati stres nie pozwalał trzymać gazu w Hondzie to się tylko nasiliło, dobra decyzja. Rok odsapnie, a jak mu kasy braknie to do superbików go wezmą z pocałowaniem ręki.
Wczoraj Miller powiedział coś co podzielam. Obecnie by być konkurencyjnym na motocyklu MotoGP potrzeba 2-3 lat. Lorenzo potrzebował niemal dwóch lat by odnaleźć się na Ducati i wygrywać. W Hondzie przez kontuzje i charakter motocykla, który jeszcze bardziej mu nie odpowiadał potrzebowałby jeszcze więcej czasu. Te 2-3 lata potrzeba by wygrywać, a żeby wygrywać z Marquezem mistrzostwa to już w ogóle inna kwestia – mam na myśli między innymi talent i zwykłe szczęście.
Czyli jak Lorek wygrywał na Ducati, to jechał na pół gwizdka?
A zaczął po roku, czyli statystycznie nieźle
Dawno nie było takiej walki w moto gp jak w zeszłym roku, gdy odpalił 99, potem nawet 04 się spiął i rywalizowali z 93 na równym poziomie. Potem JL zaczął serie kontuzji i zabawa się skończyła. Obecnie FQ moim zdaniem nie ma szans z Marciem. Od czasu do czasu mistrz pozwoli na co nie go, ale wszystko jest kontrolowane.
O czym wy w ogóle piszecie ? Jeśli Lorenzo a przecież nie jakiś świeżak a wielokrotny mistrz obyty ze sprzętem nie dojeżdża do mety nawet w 10-tce na mistrzowskim motocyklu to świadczy tylko o tym tak jak pisze 'dovifan’ Po prostu coś w nim pękło coś zadziało sie w głowie i tyle Pewnie że może wrócić albo inaczej chcieć wrócić do ścigania ale wątpie żeby sie odnalazł i był w miare konkurencyjny Może jakaś inna seria wyścigowa-zobaczymy