Ponieważ w XXI wieku nie było aż tak wielu zmarnowanych mistrzów świata by napisać o nich kolejny artykuł jak ten. Myślę jednak, że warto przypomnieć sobie historie najbardziej utalentowanych w tym stuleciu, którzy nie mieli okazji przejechać pełnego sezonu w MotoGP, mimo iż byli na dobrej drodze by tego dokonać.
Oczywiście nie są to jedyne przypadki zawodników, których chętnie zobaczylibyśmy w klasie królewskiej, ale z różnych powodów nie było nam to dane. W moim odczuciu jednak są to ci, którzy mogli wnieść do rywalizacji najwięcej.
Sebastian Porto
Porto zaczynał swoją przygodę od motocykli minibike w wieku dziesięciu lat, odnosił w tych wyścigach spore sukcesy na szczeblu krajowym. W 1994 roku został mistrzem Argentyny w klasie 250ccm i zadebiutował w mistrzostwach świata podczas rundy w Buenos Aires w klasie 125ccm, ale wyścigu nie ukończył. W 1995 roku po raz kolejny pojawił się z dziką kartą podczas argentyńskiej rundy, tym razem w pośredniej kategorii, w wyścigu zdobył trzy punkty. Postanowił także szukać szczęścia w europejskich seriach, w których jego ciężka praca przyniosła efekty i już rok później został mistrzem Europy w klasie 250ccm.
W tym samym sezonie rozpoczął także swoją przygodę z motocyklem Aprilia w mistrzostwach świata również w klasie 250ccm, na którym spędził trzy lata. Nie wyróżniał się jednak niczym szczególnym, finisze w środku stawki przeplatał z wyścigami nieukończonymi. W 1999 roku przesiadł się na motocykl Yamahy, na którym przez pierwsze dwa lata w dalszym ciągu walczył o miejsca w drugiej połowie pierwszej dziesiątki, ale poprawił swoją regularność co pozwoliło mu dwukrotnie zakończyć sezon na dziewiątej pozycji. Po słabszym sezonie 2001, który ukończył na 16 pozycji przystąpił do swojego ostatniego roku na motocyklu Yamahy, który był dla niego świetny. Udało mu się aż 5 razy stanąć na podium w tym raz na jego najwyższym stopniu, zdobył także pole position w Portugalii a dobra jazda przez cały sezon pozwoliła mu zająć piąte miejsce w tabeli końcowej.
W 2003 roku przesiadł się na Hondę, ten ruch przysporzył mu jednak sporo problemów gdyż po dobrym poprzednim sezonie tym razem nie zdobył nawet jednego miejsca na podium i zakończył rok na ósmej pozycji w tabeli. Na kolejny rok dołączył do ekipy Repsol Aprilia i zaliczył wtedy najlepszy sezon w karierze, wygrał aż 5 pięć wyścigów a w kolejnych pięciu stanął na podium co pozwoliło mu zdobyć 256 punktów i drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Sezon 2005 był dla niego nieco gorszy, zakończył go na szóstej pozycji zdobywając ponad 100 punktów mniej niż w poprzednim. Mimo wszystko udało mu się wygrać TT Assen oraz stanąć na podium w Hiszpanii, Malezji oraz Australii. W 2006 roku zespół Repsola zamienił Aprilie na Hondy, przesiadka ta kompletnie nie pasowała Sebastianowi, który zamiast informacji o awansie do kategorii MotoGP ogłosił zakończenie kariery sportowej. Powodem były trudności adaptacji do motocykla Hondy i brak motywacji do dalszych startów. Porto co prawda wrócił do ścigania na szczeblu lokalnym w 2013 roku, a nawet zaliczył występ z dzika kartą podczas GP Argentyny w klasie Moto2, ale ostatecznie pozostał niespełnioną nadzieją Argentyńczyków na zawodnika w klasie królewskiej.
Nico Terol
Terol w zawodach motocyklowych zaczął startować jako jedenastolatek w różnych klasach w mistrzostwach krajowych. W 2004 roku zajął czwarte miejsce w Mistrzostwach Hiszpanii w klasie 125cc oraz zadebiutował w Mistrzostwach Świata również w tej kategorii na motocyklu Aprilia, zastąpił on Mike’a Di Meglio w GP Walencji. Rok później startował już w światowym czempionacie na pełen etat, dosiadał on motocykla Derbi (125cc) i zdobył punkt przez cały sezon, a miało to miejsce podczas pierwszej rundy w Jerez. W sezonie 2006 zaliczył dużą poprawę, zdobył aż 53 oczka a do tego dwukrotnie znalazł się w pierwszej dziesiątce, kampanię zakończył na 14 – tej pozycji. Niestety kolejny rok był dla niego dużo gorszy, tylko pięć razy zajął w wyścigu pozycję premiowaną punktami, co więcej ani razu nie zameldował on się w czołowej dziesiątce, w rezultacie zajął on dopiero 22 miejsce w tabeli końcowej.
W sezonie 2008 przesiadł się na motocykl Aprilia co pozwoliło mu rozwinąć skrzydła, już w drugiej rundzie, która miała miejsce w Jerez udało mu się wywalczyć pierwsze w karierze podium, a podczas zawodów Indianapolis pierwsze zwycięstwo. Do końca sezonu w czołowej trójce zameldował się jeszcze trzy razy, zdobył 176 punktów, a rok zakończył na piątej pozycji w tabeli. Udało mu się pozostać konkurencyjnym również w sezonie 2009, w którym cztery razy stał na podium, w tym raz na jego najwyższym stopniu, równa jazda przez cały sezon zagwarantowała mu trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej oraz miejsce w zespole Aspara na kolejny rok. W sezonie 2010 stanął na podium w 14 z 17 wyścigów, 3 z nich wygrał, zdobył aż 296 punktów, ale tytuł przegrał z Markiem Marquezem, który również jechał fenomenalny sezon. Terol miał dużego pecha podczas GP Katalonii kiedy to wywrócił się walcząc o drugą pozycję, uszkodził wtedy kręgi i wyeliminował siebie również z GP Niemiec, Marquez podczas tych dwóch wyścigów zdobył komplet punktów, co zaważyło na losach tytułu mistrzowskiego. Mimo wszystko Terol dopiął swego w 2011 roku, czyli ostatnim dla dwusuwów w najniższej klasie, wygrał aż 8 wyścigów, a w kolejnych trzech stanął na podium, zdobył 302 punkty i zapewnił sobie tytuł mistrzowski wyprzedzając drugiego Zarco o 40 punktów.
W 2012 roku awansował do kategorii Moto2, ale jego pracodawcą dalej pozostał Jorge Martinez “Aspar”. Przez cały sezon walczył o miejsca w drugiej dziesiątce, ale w deszczowym wyścigu w Walencji udało mu się zdobyć pierwsze w tej klasie podium, skompletował 37 punktów w 17 wyścigach i zajął 17 miejsce w tabeli. W kolejnym sezonie stał się bardzo konkurencyjny, zaliczył aż cztery miejsca na podium w tym aż trzy wygrane, dobre wyniki przeplatał jednak z bardzo słabymi i nie był w stanie nawiązać walki z czołówką na przestrzeni całego sezonu, który zakończył na siódmym miejscu. Rok 2014 był jak się okazało jego ostatnim w Moto2, historia nie potoczyła się jednak tak jak wszyscy tego oczekiwali. W 18 wyścigach punktował tylko raz, wtedy kiedy był 14-sty w Argentynie. Nie pomagały mu także urazy, z ich powodu pominął wyścigi w Jerez i Silverstone.
Po tym sezonie opuścił on zespół Aspara i zasilił ekipę Althea Ducati w World Superbike na 2015 rok. Tam również wyniki nie były zadowalające i po siódmej rundzie opuścił zespół za porozumieniem stron, a kampanię dokończył w kategorii WSS na motocyklu MV Agusta. W 2016 roku został w kategorii Supersport na tym samym motocyklu, ale w zespole Schmidt Racing, zdobył trzecie miejsce w Aragonii, ale w pozostałych wyścigach walczył o dalsze pozycje m.in. ze względu na mało konkurencyjny pakiet. Zespół zmienił motocykle z MV Agusty na Kawasaki po ósmej rundzie, ale Terol nie widział sensu kontynuowania współpracy i zakończył sezon na cztery rundy przed końcem. W lutym 2017 roku ogłosił, że będzie on pełnił funkcję mentora dla zawodników Aspara w Moto3 co oznaczało koniec jego kariery, jednak przerwa od ścigania trwała tylko dwa lata, ponieważ w sezonie 2019 powrócił jako zawodnik zespołu Aspar w kategorii MotoE, w której walczył o pozycje w środku stawki, zdobywając 33 punkty zakończył kampanię na 12 miejscu w tabeli.
Jonathan Rea
Swoją karierę rozpoczynał w motocrossie, ale w wieku 16 lat przerzucił się na wyścigi torowe w Wielkiej Brytanii gdzie startował w klasie 125cc. W 2005 zadebiutował w BSB na Hondzie, z którą miał spędzić jeszcze kilka ładnych lat. Debiut w Mistrzostwach Wielkiej Brytanii mógł zaliczyć do udanych, ponieważ pomimo nieobecności w wyścigach na Snetterton i Oulton Park, sezon ukończył na 16-stej pozycji. Kolejny rok zakończył na pozycji czwartej w tabeli końcowej, mimo że na podium stanął tylko cztery razy, ale pokazywał regularną formę przez cały sezon co pozwoliło mu zdobyć aż 248 punktów. W 2007 roku otrzymał szansę na starty w fabrycznym zespole obok Ryuichi Kyonariego, który bronił wtedy tytułu mistrzowskiego. Jonathan pojechał świetny sezon, w którym zdobył aż w 16-stu wyścigach stanął na podium z czego pięć razy wygrał, zdobył 407 punktów jednak przegrał ze swoim kolegą z zespołu o 26 oczek i musiał pogodzić się z drugim miejscem w tabeli.
We wrześniu 2007 roku podpisał umowę z zespołem Honda Ten Kate, na mocy której sezon 2008 miał spędzić w kategorii World Supersport, a 2009 i 2010 w kategorii World Superbike. Co ciekawe, odrzucił on ofertę zespołu Xerox Ducati, czyli tego, z którym tytuł w 2008 roku wywalczył Troy Bayliss. W kategorii Supersport sezon rozpoczął od kontuzji, z czasem jednak doszedł do odpowiedniej formy. W 2008 roku udało mu się wygrać trzy wyścigi i w kolejnych trzech stanąć na podium co dało mu 164 punkty i tytuł mistrzowski tej serii, z pierwszym Andrew Pittem przegrał jednak aż o 50 punktów. W tamtym sezonie zaliczył także debiut w kategorii World Superbike w portugalskiej rundzie, gdzie zajął miejsca 4 i 15.
W 2009 roku rozpoczął swój pierwszy pełny sezon w World Superbike i od razu stał się najbardziej wyróżniającym zawodnikiem na Hondzie, w swoim debiucie aż ośmiokrotnie stanął na podium w tym dwa razy na jego najwyższym stopniu, dało mu to 315 punktów i piąte miejsce w tabeli końcowej. Rea pozostał w Hondzie do 2014 roku, gdzie cały czas był szybki, ale niestety mniej konkurencyjny pakiet Hondy i kontuzje uniemożliwiły walkę o mistrzostwo. Mimo to od 2009 roku stanął na podium aż 42 razy i 15 razy zwyciężał. Co warte odnotowania, w tamtym czasie żaden inny zawodnik tej marki nie wygrał wyścigu, a sam Jonathan dokonywał tego przynajmniej raz w sezonie. Nie dał on się także pokonać żadnemu innemu zawodnikowi jeżdżącemu na Hondzie na przestrzeni jednego sezonu, także w 2011 i 2013 roku gdzie opuścił po cztery rundy przez kontuzję.
Podczas GP San Marino oraz Grand Prix Aragonii 2012 miał okazję zastąpić kontuzjowanego Caseya Stonera w zespole Repsol Honda, wyścigi ukończył kolejno na ósmym i siódmym miejscu, co trzeba uznać za dobry wynik. Szefostwo HRC było na tyle zadowolone z jazdy Jonathana, że chciało zapewnić mu miejsce w ekipie Gresiniego na pełen etat. Ostatecznie jednak do tego nie doszło i mimo udanego debiutu oraz chęci zawodnika Rea nie dostał już więcej szans. Po 2014 roku, który był wtedy jego najlepszym w karierze, ponieważ zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej przesiadł się na znacznie bardziej konkurencyjne Kawasaki, które pokazało prawdziwy potencjał Brytyjczyka. Przez nieco ponad pięć lat na zielonej maszynie zdobył pięć tytułów mistrzowskich a do swojego dorobku dołożył aż 128 miejsc na podium i 74 zwycięstwa, stał on się więc punktem odniesienia dla kategorii Superbike. Mimo tego, że historia Jonathana Rea znacznie różni się od wyżej opisanej dwójki, ponieważ dalej jest on wielokrotnym mistrzem świata i jednym z najbardziej rozpoznawalnych zawodników to szanse, że zobaczymy go jeszcze w MotoGP na pełen etat są bardzo znikome, głównie z dwóch powodów. Po pierwsze jest on związany kontraktem z Kawasaki, które nie wystawia żadnego motocykla w królewskiej kategorii, a po drugie ma on już 33 lata i praktycznie zerowe doświadczenie w Grand Prix co stawia go niżej na listach życzeń zespołów od wielu utalentowanych młodych zawodników, którzy są adoptowani do jazdy w MotoGP.
Dzięki Alex – fajnie napisane.
Odnośnie J.Rea, dodałbym jeszcze wielokrotne odrzucanie propozycji zespołów z Grand Prix przez Rea, a ostatnie odrzucenie propozycji od Fabryki Suzuki, gdzie mają fajny i konkurencyjny pakiet, przekreśla J.Rea również jako posiadającego odpowiednie ambicje do konkurowania w wyścigach GP.
Świetny zawodnik, ale równie zachowawczy.
Dzięki
Co do J.Rea to owszem masz rację, aczkolwiek myślę, że jego zachowanie po części zrozumiałe, że został w WSBK ponieważ bardziej odpowiedni moment na awans był gdy jeździł na Hondzie i nie miał zbyt wiele do stracenia. Kiedy był już w Kawasaki miał możliwość stać się legendą tej serii lub prawdopodobnie zniknąć w środku stawki MotoGP, więc po części też go rozumiem, ale z drugiej strony może ryzyko by się opłaciło.
Jestem tego samego zdania. Nie mam do niego pretensji, ba, na jego miejscu pewnie zrobiłbym to samo. Szkoda tylko, że tak konkurencyjni zawodnicy nie wchodzą wyżej, do MotoGp, fajnie zasilając stawkę, jak kiedyś np Hayden, Bayliss, Edwards.. Jak już są zarobieni i utytułowani w swojej serii, to chyba znaczy, że czas iść dalej – tak by pewnie chciało wielu fanów :) Ja się do nich zaliczam. Tak samo nie akceptuję odejścia Stonera, bo gość wymiatał jak mało kto i go nie ma w MGP…
Co do odrzucenia propozycji Suzuki, to było niedawno – to był czas, gdy Rea miał chęć wejścia do MotoGP, ale on chciał tylko na Hondę, więc to zarobienie i utytułowanie miało miejsce w jego przypadku, i chęć wejścia też była. Ale on chciał tylko na Hondę, bo widział co Marquez robi, i myślał, że to dzięki RC213V :) To samo myślał Lorenzo idąc do Hondy, o czym opowiadał, to samo myślał Zarco, o czym też wspominał :)
Wszyscy myślą, że to wspaniała, samowygrywająca maszyna…
SnowMan – muszę się wtrącić, Jonathanowi nie chodziło tylko o Hondę, chciał mieć pakiet, na którym mógł wygrywać, a wówczas była to Honda, ale również Ducati i Yamaha, z tego względu Suzuki wówczas odrzucił. Pewnie dzisiaj by i Suzuki nie pogardził :)
I może dobrze, że Rea został w WSBK, niech jacyś kosmici będą i w innych seriach wyścigowych :)
polerst – ale to było kontraktowanie na sezon 2019, czyli właściwie teraz, gdzie Suzuki miało świetny pakiet, a Honda raczej nie taki świetny :)
To oznacza, że to była jego ostatnia, ale jednocześnie bardzo dobra propozycja ścigania się w MGP, z czego nie skorzystał.
Zacytuję SnowMana z pierwszego wpisu: „odrzucenie propozycji od Fabryki Suzuki, gdzie mają fajny i konkurencyjny pakiet, przekreśla J.Rea również jako posiadającego odpowiednie ambicje do konkurowania w wyścigach GP.”
Nikt nie wątpi, że Rea chciałby być mistrzem MotoGP :) ale tam jeszcze trzeba być, i to wywalczyć, a on nie chce walczyć, on chciałby tylko być mistrzem…
PS Vianales po pokazaniu się na Suzuki, dostał angaż do samej Yamaha Racing; Rins pokazuje się świetną jazdę i nawet wygrywanie; Rea nawet się nie pokazał.
I tak, fajnie, że każda seria ma swojego kosmitę – w polskich SBK jest Paweł Szkopek ;)
Oczywiście Jonathan Rea w domyśle kosmita na równi z kosmitami MotoGP, bez dwóch zdań. Bo co innego być w wieku Vinalesa, a co innego startować w wieku 30-paru lat i przystosowywać się do nieseryjnych motocykli, którymi nie można za bardzo gdzieś pojeździć poza MotoGP :)
Mimo całej sympatii do Pawła… :)
Ale na jakiej podstawie mówisz, że Rea, który się nie ściga w MotoGP, i nigdy nie wygrywał z żadnym kosmitą, jest równy kosmitom, którzy w MotoGP się ścigali i ścigają i udowodnili to naprawdę między sobą, kto jest kto? :)
Na jakiej podstawie? :)
Wiesz kogo można nazwać kosmitą? Np Lorenzo – to gość, który się nie bał nikogo, potrafił odsadzać innych kosmitów takich jak Rossi, Stoner, Marquez, i to robił, a nie bo się przytrafiło, bo padał deszcz, bo ktoś miał słaby motocykl, bo bo coś tam. Ja to wiem, widziałem to.
Widziałem też unikanie podjęcia walki w MotoGP przez Rea – widziałem, czytałem, wiem to.
Jeszcze raz zapytam, na jakiej postawie są Twoje twierdzenia? :)
Przecież on nawet miał słabszy przebieg kariery niż Cal, który moim zdaniem kosmitą nie jest.
Ech, „unikanie walki”, zakończmy to w tym momencie :)
@polerst – wiem, że go wielbisz, wiem, że go chcesz bronić, i ja to szanuję. Szanuję też Rea i go lubię jako człowieka, i to co mówię, to nie jest chęć deprecjonowania, która na tym portalu była jednym z istotniejszych czynników determinujących egzystencję tu całych rzeszy użytkowników.
Też od tego wolny nie byłem, no ale jak się wchodzi na ścieżkę wojny, to używamy tych samych narzędzi, i nie mamy się czego wstydzić – czyż nie?
Odnośnie Rea, mówię to co mówię, bo naprawdę tak myślę, na chłodno, bez zniekształcenia hejtem, ale również zbytnim uwielbieniem. U Ciebie jest zbytnie uwielbienie i już z tego powodu, możemy domniemywać, że rzetelnie się do oceny J.Rea nie zabierzesz. Ale jak spotykasz się np ze mną, który chce wiedzieć jak jest, i sobie sprawdza np przebieg kariery i nie widzi nic szczególnego; to jak Rea zaprezentował się w dwóch wyścigach MGP na motocyklu na którym Dani wymiatał, Stoner wymiatał, Marquez za chwilę wskakując od razu w pierwszych wyścigach na podium, nawet wygrywając, a i nawet przez głupi błąd Santi Hernandeza zdobywa tytuł na tej maszynie, jako debiutant i małolat – nie miał wcześniej doświadczenia z litrowymi maszynami i takimi prototypami.
Jak patrzę na błyskotliwych dzieciaków jak Rossi, Pedrosa, Marquez, Lorenzo, którzy w wieku kilkunastu lat ogarniali mistrzostwa świata w małych kategoriach, a potem widzę tych zawodników, którzy mają w sobie tę magię do rządzenia światem z najwyższego stopnia podium, gdzie zostawiają cały świat super zawodników pod sobą, a potem patrzę na J. Rea, który nigdy z nikim mocnym nie wygrywał, nigdy, to wiem, że Rea jest AŻ ale i TYLKO (w kontekście kosmitów z MGP) kosmitą w WSBK i na miarę WSBK, tak jak Szkopek jest kosmitą w polskich SBK i na miarę tych zawodów.
polerst – Twoje argumenty są zawsze te same: Rea był za młody na MGP, potem nie miał odpowiednich propozycji, bo pakiety były za słabe, a potem nagle stał się za stary na MGP… Nieźle, całe życie się ściga i jakoś się tak nie złożyło… :) I nie złożyło się, mimo, że miał różne propozycje, a Cal po przejściu do MGP zaliczył i Yamahę, i fabryczne Ducati i jest na fabrycznym motocyklu Hondy – jakoś u niego czasu nie zabrakło, mimo, że jest starszy od Rea i nie zaczynał od motocykli jak Rea (motocross), a od piłki nożnej, więc jeszcze gorzej :)
Rossi w wieku Rea to jeszcze o mastery walczył, a 7 lat później nadal jest w Yamah Racing.
Jakbyś kiedyś wpadł na jakiś pomysł, dlaczego mielibyśmy uznać Rea za takiego kozaka jak np Lorenzo, który tłukł latami tyłki najlepszych na tej planecie, to zamieniam się w słuch :)
PS Obejrzyj sobie wyścig WSBK miedzy Calem a Johnym na Silverstone z 2010, np tu:
https://www.youtube.com/watch?v=_k2614Y_znI
Skąd wiesz, że zawsze te same argumenty, raczej jakiś czas tu mnie nie było, SnowManie… a może ktoś inny? :)
Znam Cię od rewolucji francuskiej, a może to było chwilę później… ;)
W każdym razie, jak kiedyś znajdziesz jakieś prawdziwe argumenty odnośnie Rea, niewynikające z wiary, nadziei, uwielbienia, to chętnie posłucham, a i jak będę tu, to i postaram się odnieść ;) Chyba, że zostanę stąd wycięty, ale tak czy siak, moje argumenty znasz, więc masz nieograniczony czas by się odnieść.
Powodzenia :)
Oczywiście SnowMan, w wolnej chwili się odniosę z chęcią, o ile nie zapomnę, bo dłuższa wolna chwila się nie szykuje :)
Do dziś jestem zdumiony, jak Terol mógł tak upaść. Gdy wydawało się, że w 2013 się pozbierał, to potem przepadł zupełnie.