Home / MotoGP / Pawe� �wieczkowski (1981 � 2005)

Pawe� �wieczkowski (1981 � 2005)

W sobot�, gdy szaleli�my na torze w Kownie podczas Dni Suzuki, min��y trzy lata odk�d niema Jego w�ród nas. Nigdy nie zapomn� chwili, gdy dowiedzia�em si�, şe Pawe� �wiecW sobot�, gdy szaleli�my na torze w Kownie podczas Dni Suzuki, min��y trzy lata odk�d niema Jego w�ród nas. Nigdy nie zapomn� chwili, gdy dowiedzia�em si�, şe Pawe� �wieczkowski zgin�� w wypadku motocyklowym na ulicy�

Drobny, m�ody ch�opak troch� zawraca� g�ow�, przychodz�c kilka razy w tygodniu do salonu POLand POSITION Suzuki i prosz�c o chwil� rozmowy w sprawie wy�cigów. Zajmowa�em si� wtedy marketingiem i sportem w tej firmie. Po paru wizytach pomy�la�em: hej, je�li jemu tak bardzo zaleşy, to chyba naprawd� chce si� �ciga� i da z siebie wszystko!

PrzedstawiĹ�em sprawÄ� Adamowi Badziakowi i tak PaweĹ� doĹ�Ä�czyĹ� do naszego zespoĹ�u. WygraĹ� pierwsze dwa wyĹ�cigi w klasie GS500 Cup a w trzecim zajÄ�Ĺ� drugie miejsce. Pewnie zmierzaĹ� po tytuĹ� w koĹ�cowej klasyfikacji i wzbudzaĹ� podziw u znawcĂłw tematu. ByĹ� naszym Danim PedrosÄ�, ale nie zadzieraĹ� nosa. Zawsze opanowany, skromny i maĹ�omĂłwny. Do dziĹ� mam kartkÄ� z Jego listÄ� serwisowÄ�, ktĂłrÄ� przekazaĹ� mi w poĹ�piechu dla mechanika zajmujÄ�cego siÄ� wyĹ�cigĂłwkÄ�. ProszÄ�, dziÄ�kujÄ� â�� te zwroty pojawiajÄ� siÄ� tam najczÄ�Ĺ�ciej. Zawsze zabiegany, w cichej pogoni za codziennymi sprawami. Nigdy nie skarĹźyĹ� siÄ� na swoje problemy, chociaĹź miaĹ� ich wiÄ�cej niĹź moglibyĹ�my kiedykolwiek przypuszczaÄ�. W poĹ�owie sezonu miaĹ� wystartowaÄ� w czeskim Brnie na Suzuki GSX-R600, w nagrodÄ� za dotychczasowe rezultaty i w formie sprawdzianu na „dorosĹ�ym” sprzÄ�cie.
Nie zd�şy�� Podczas pogrzebu us�ysza�em jedno z najwspanialszych kaza�. Dowiedzia�em si�, şe na swoje (!) urodziny Pawe� przyjecha� do domu rodziców i wr�czy� mamie bukiet z�oşony z 24. róş w podzi�kowaniu za w�a�nie tyle lat şycia.

Razem ze mn� do rodzinnej miejscowo�ci �wieczkowskich pojecha� Darek Grze�kiewicz � nasz najlepszy sprzedawca i facet, który nigdy nie p�ka. Jednak w ko�ciele obydwu nam ciek�y �zy. Stracili�my nie tylko jednego z najlepszych zawodników m�odego pokolenia, ale takşe wspania�ego cz�owieka i wzór do na�ladowania. Stracili�my, ale nigdy nie zapomnimy.

Tekst: Grzegorz D�browski

AUTOR: Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
140 zapytań w 2,309 sek