Oderwane skrzydełko przyczyną upadku Laverty’ego

Podczas sobotniego wyścigu WSBK na Motorland Aragon nie tylko Alvaro Bautista był szybkim zawodnikiem na nowym Panigale V4R. Również Chaz Davies i Eugene Laverty walczyli o podium. Gdyby nie kraksa, to Eugene Laverty z pewnością zameldowałby się na mecie w Top 5.

„Dramat zaczął się już w pierwszym zakręcie. Rea dotknął mnie i przez to złamał jedno z moich skrzydełek.” – opowiada sfrustrowany Irlandczyk. „Przez to zachowanie podczas jazdy totalnie się zmieniło. Prawdopodobnie dlatego, że brakowało mi jednego skrzydełka. Zbyt ryzykowna była walka o wyższe pozycje i zdecydowałem się, że będzie lepiej jechać samemu. Wtedy mogłem kontrolować ten problem.

Jazda samemu była najmądrzejszym, co mogłem zrobić. Upadek na ostatnim okrążeniu był moim błędem. To wielka strata, dokładnie wtedy, kiedy motocykl miał potencjał na podium.” – mówi 32-latek. „Gdyby nie zabrakło mi drugiego skrzydełka, to prawdopodobnie mógłbym dojechać nawet na drugim miejscu.”

Zespół Go Eleven, który reprezentuje Laverty, jest jedynym w stawce, który korzysta z zawieszeń Bitubo. Przez to wymiana danych i innych przydatnych informacji pomiędzy innymi zespołami wystawiającymi motocykle Ducati jest praktycznie niemożliwa. „Dokładamy wszelkich starań. Sądzę, że to jest najlepsza odpowiedź odnośnie naszych wyników.” – mówi Laverty.

„W Tajlandii pracowaliśmy spokojnie i byliśmy skoncentrowani na postępach. W Aragonii wykonaliśmy jeszcze jeden dobry krok naprzód. Gdyby przednia opona nie była uszkodzona, to w Superpole mógłbym zakwalifikować się w pierwszym rzędzie. W wyścigu również podium było możliwe. Sądzę, że w tym momencie to jest nasz potencjał!”

Źródło: Speedweek.com; opracowanie własne